Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

środa, 24 kwietnia 2019

Welcome to... Recenzja gry od wydawnictwa Rebel

Tytuł: Welcome to...
Wydawca: Rebel
Rok wydania: 2019
Liczba graczy: 1+
Czas gry: 30 minut

Welcome to... to gra autorstwa Benoit Turpina. Można troszeczkę naciągnąć fakty, które znajdziemy na jego temat w serwisie BoardGameGeek i przyjąć, że jest to jego debiut. Na pewno jest to tytuł, który osiągnął dość spory sukces. Polską wersją gry przygotowało wydawnictwo Rebel. Zobaczmy, czy warto zainteresować się tym tytułem.


Witamy w USA
W grze będziemy budować miasteczko, czy też raczej osiedle wzorowane na takowych tworzonych na przedmieściach miast Stanów Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Posłuży nam do tego talia kart oraz notes punktacji, który zarazem będzie naszą planszą. Przydadzą się nam również jakieś ołówki lub długopisy, bo takowych wydawca nie zapewnia. Nie można za wiele powiedzieć o wykonaniu gry. Mamy w niej talię kart, skoroszyt z planszami i instrukcję. Wszystko jest czytelne na elementach gry. Oryginalnym pomysłem jest przygotowanie skrótów gracza w formie ulotek fikcyjnych artykułów. Jeśli zaś chodzi o instrukcję, to muszę przyznać, że dość ciężko mi się ją czytało. Nie wiem czy starzeję się i mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem, czy po prostu reguły nie są napisane w przystępny sposób. Sądzę, że ta pierwsza opcja raczej odpada ;-)

Plac budowy – elementy gry
Karty planu miejscowego
Mamy je podzielone na trzy rodzaje. Z każdego z nich losujemy jedną kartę i one określają cele, do których gracze będą dążyć w czasie gry. Może to być zbudowanie konkretnych rodzajów i liczby osiedli (zbiór domów ogrodzonych płotem), wybudowanie wszystkich basenów przy ulicy, skorzystanie z jakiś zdolności X razy itd. Pierwsza osoba, która to osiągnie zdobędzie wyższą wartość punktową, niż pozostali uczestnicy.

Karty budowy
Są one dwustronne. Na awersie mamy numer domu, a na rewersie efekt. Szerzej na ich temat opowiem w opisie rozgrywki.

Plansza miasteczka
Jest to wyrwana kartka z notesu punktacji. Podzielona jest ona na dwie części. W górnej mamy 3 ulice wraz z miejscami na domy. Niektóre z nich mają baseny. Przy każdej ulicy są też miejsca na parki. W dolnej części mamy rozpisane rzeczy, za które zdobędziemy lub stracimy punkty. W czasie gry będziemy je modyfikować, w zależności od naszych poczynań. Wszystko co robimy będziemy na naszej planszy oznaczać ołówkiem lub czymś innym służącym do pisania.

Zasady gry
W Welcome to... możemy grać w trzech "trybach". Pokrótce postaram się opisać każdy z nich.

Rozgrywka podstawowa
Losujemy 3 karty planu miejscowego. Każdy z uczestników dostaje swoje miasteczko – kartę punktacji. Karty budowy dzielone są na 3 równe stosy i układane awersem (numerem domu) do góry. Na początku każdej tury z wierzchu każdego z nich odkrywana jest jedna karta i kładziona obok. W ten sposób mamy stworzoną kombinację: numer domu + efekt. Każdy z graczy wybiera jedną z nich i zapisuje, to co robi na swoim arkuszu.

Budowanie domu
Gracz musi w swojej turze zbudować dom. Dzieje się to wedle kilku zasad:
numery domów na ulicy muszą być w ciągu narastającym i nie mogą się powtarzać;
nie trzeba budować domów obok siebie (można zacząć od środka);
budować należy na pustych miejscach;
można budować przy dowolnej ulicy.
Jeżeli nie możemy zbudować domu, to oznaczamy to na naszej planszy – otrzymamy punkty ujemne.

Rozpatrzenie efektu
Po wybudowaniu domu z wybranym numerem, możemy rozpatrzyć efekt, który znajduje się obok. Może to być:
- wybudowanie płotu. Płoty tworzą osiedla (1-6 domów obok siebie). Skończone osiedla zdobywają nam punkty i są potrzebne do osiągnięcia niektórych celów kart planu miejscowego;
- podnieść wartość punktową osiedli na koniec gry;
- zbudować park przy ulicy, przy której budujemy dom;
- zbudować basen. Baseny mogą mieć tylko konkretne budynki przy ulicach;
- zatrudnić pracownika tymczasowego. Po pierwsze daje on możliwość zmiany numeru budowanego domu o +/- 2. Po drugie gracz, który "zatrudnił" ich najwięcej zdobędzie dodatkowe punkty;
- zdublować numer domu przy jakieś ulicy. W skrócie duplikujemy jakiś dom, ale tracimy za to punkty na koniec gry.

Na koniec tury sprawdzamy czy któryś gracz spełnił warunki karty planu miejscowego. Jeżeli gra nie kończy się, to przechodzimy do kolejnej tury – odsłaniamy kolejne karty budowy.

Koniec gry
Rozgrywka kończy się gdy:
- któryś z graczy nie był w stanie po raz trzeci zbudować budynku;
- któryś z graczy zrealizował cele z trzech kart planu miejscowego;
- któryś z graczy wybudował wszystkie domy na 3 ulicach.
Sumujemy punkty za baseny, osiedla, parki, cele, pracowników tymczasowych i odejmujemy punkty za zdublowane numery oraz brak możliwości budowy budynku. Osoba z największą liczbą punktów wygrywa.

Wariant zaawansowany
Wprowadza on możliwość budowy ronda. Polega to na podzieleniu ulicy na odcinki. Powoduje to, że numeracja domów po drugiej stronie ronda może być identyczna – łamiąc standardowe zasady gry. W skrócie dzielimy daną ulicę na dwie osobne. Po obu stronach ronda powstają też płoty. Możemy to zrobić przed albo po budowie budynku. Minusem jest otrzymanie na koniec gry punktów ujemnych. W czasie gry możemy zbudować maksymalnie dwa ronda. Pozostałe zasady gry w tym wariancie pozostają bez zmian.

Zasady eksperckie
Ten wariant już troszeczkę bardziej ingeruje w zasady. Zamiast trzech stosów kart domów każdy z graczy otrzymuje na początku rozgrywki trzy karty na rękę. W czasie partii wybiera dwie z nich i tworzy sobie kombinację numer domu+efekt. Trzecią przekazuje graczowi obok. Na początku kolejnych tur dobierane są po dwie karty i cały proces jest powtarzany.

Bingo?
Na temat klimatu w Welcome to... nie ma co wypowiadać się. Również dobrze gra mogłaby być o sadzeniu warzywek na grządkach. W związku z tym tę kwestię pominę. Jeżeli chodzi zaś o pozostałe rzeczy, to najlepiej będzie, że powiem od razu co myślę na temat tej gry. Uważam, że Welcome to... to interesujący tytuł, ale wyłącznie dla osób, które nie mają większego doświadczenia z grami planszowymi. Co przez to rozumiem? Ja, jako osoba, która zagrała już w sporą liczbę gier w swoim życiu, dostrzegam pewne niedopracowania tego tytułu. Widzę brak rzeczy, które gdyby były zawarte w tytule, to sprawiłyby, że mój odbiór Welcome to... byłby bardziej pozytywny.
Największym tego przykładem jest równoczesne wykonywanie akcji. Jeżeli akcje byłyby wykonywane w określonej kolejności, to zwłaszcza pod koniec rozgrywki, miałoby to większy wpływ na decyzje uczestników. Wielokrotnie zdarzało się, że gdybym wiedział, że jakiś gracz kończy w tej turze, to moją akcją byłoby coś innego, co maksymalizowałoby zdobyte punkty w tym konkretnym momencie, a nie planowałbym na przyszłość. Chcę zaznaczyć, że ten zarzut dotyczy każdego trybu rozgrywki. Co więcej instrukcja nie odnosi się w żaden sposób do tego faktu: nie mówi czy możemy patrzeć w miasteczka innych graczy, czy możemy się pytać co robią itd. Oczywiście możemy przyjąć, że rzeczywiście decyzję podejmujemy jednocześnie, na przykład za jakimś ekranem gracza. Jednak byłaby to ingerencja w podstawowe zasady gry.
Zasady są też nie do końca precyzyjne w niektórych aspektach. Dotyczy to zarówno polskiej, jak i angielskiej wersji instrukcji. Pozwolę sobie zacytować jej fragment: "osiedle mieszkaniowe uznaje się za skończone, jeśli składa się z od 1 do 6 sąsiadujących ze sobą (nie może być między nimi pustych miejsc) wybudowanych pomiędzy dwoma płotami". Zastanawialiśmy się czy w sytuacji gdzie mamy: -płot-pusto-dom-dom-dom-pusto-płot-, spełniamy warunki skończonego osiedla? Przecież pomiędzy domami nie ma pustych miejsc, a sąsiadują ze sobą. Uznaliśmy jednak, że nie to było w zamyśle autora. Czy słusznie? Nie wiemy.
Rozgrywka w Welcome to... też jest dla mnie za długa. Przyznam, że niezależnie od granego trybu, to pod koniec zawsze mi dłużyła się i nużyła. Interakcja w zasadzie nie istnieje. Trochę wprowadzają ją zasady eksperckie z "draftem", ale jednocześnie zwiększają losowość i pozbawiają graczy równych szans – każdy ma inne kombinacje kart, z których może skorzystać. Nie ma też poczucia wyścigu do realizacji realizacji kart planu miejscowego lub osiągnięcia końca gry. Po prostu każdy gracz robi swoje, na swoim arkuszu.
Gra też ma oczywiście swoje plusy. W czasie rozgrywki planujemy jak budować domy, przeliczamy punkty, zastanawiamy się czy warto nam budować rondo, decydujemy pomiędzy dobrym numerem domu, a efektem itd. Nie jest to zupełnie bezmyślne zaznaczanie numerków, jak w Bingo, do którego można wysnuć pewne podobieństwa. Pomimo wszystko uważam, że Welcome to... to całkiem udana gra, bo takie zrobiła na mnie pierwsze wrażenie. Trwało ono do momentu, kiedy nie zaczęliśmy się jej bliżej przyglądać, analizować i napotykać opisane powyżej sytuacje. W związku z tym w naszej kolekcji niestety nie pozostanie.

Tomek


Pomocnicza ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
Klimat
2/6
II.
Losowość
3/6
III.
Błędy w grze
5/6
IV.
Złożoność
6/6
V.
Interakcja
1/6
VI.
Wykonanie
6/6
VII.
Cena
5/6
VIII.
Czas rozgrywki w dwie osoby
3/6
IX
Skalowanie na dwóch graczy
4/6
Końcowa nota: 3.88/6


Grę udostępniło wydawnictwo: 
https://www.wydawnictworebel.pl/
Bardzo serdecznie dziękujemy!

2 komentarze:

  1. Zastanawialiśmy się czy w sytuacji gdzie mamy: -płot-pusto-dom-dom-dom-pusto-płot-, spełniamy warunki skończonego osiedla? Przecież pomiędzy domami nie ma pustych miejsc, a sąsiadują ze sobą. Uznaliśmy jednak, że nie to było w zamyśle autora. Czy słusznie? Nie wiemy.

    Zgodnie z zasadami gry, które mówią, że płot można postawić WYŁĄCZNIE pomiędzy dwoma domami, opisana przez Was sytuacja nigdy nie wystąpi. Warto czytać zasady ze zrozumieniem ;-)

    OdpowiedzUsuń