Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

środa, 15 kwietnia 2015

Epic Resort. Recenzja gry

Tytuł: Epic Resort
Wydawca: Floodgate Games
Rok wydania: 2014
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 90 minut

Język: angielski

Epic Resort jest tytułem, który miał pomyślnie zakończoną kampanię na Kickstarterze. Za jego wydanie odpowiedzialna jest firma Floodgate Games. Była ona na tyle uprzejma, że udostępniła nam egzemplarz do recenzji. Już we wstępie zaznaczę, że tytuł ten nie jest dostępny na polskim rynku. Czy nasi lokalni właściciele sklepów powinni się nim zainteresować? Czytajcie.


Bohaterowie na wakacjach
W grze będziemy prowadzić kurort. Niemniej nie będzie to byle jaki ośrodek wypoczynkowy, lecz specjalne miejsce, gdzie znani bohaterowie mogą odpocząć po tygodniach spędzonych na pełzaniu po lochach i zabijaniu potworów. Przyznaję, że zaintrygowała mnie ta fabuła.
Autorem gry jest Ben Harkins, który jest jednocześnie właścicielem Floodgate Games. Znany jest on przede wszystkim dzięki grze Legacy: Gears of Time, która traktuje o podróżach w czasie i manipulacji przeszłością. Epic Resort jest jedną z jego najnowszych pozycji.

Minimeeple
Epic Resort jest grą karcianą. W związku z tym w pudełku znajdziemy... no cóż, karty ;-) Są one solidnie wykonane i ładnie mieszczą się w załączonej wyprasce. Chyba, że je zakoszulkujemy, to wtedy nic się nie zmieści... Grafika w grze jest przyjemna dla oka, wręcz kreskówkowa. Co ciekawe rysunki wykonywało kilku artystów i pomimo tego udało się zachować pewną spójność stylistyczną. Poza tym w pudełku znajdziemy bardzo malutkie meeple. Póki co nigdy nie widziałem mniejszych przedstawicieli tego „gatunku”. Są one wręcz „słitaśne”. Oprócz tego dostajemy kilka drewnianych serduszek do oznaczania życia bohaterów, kilka innych żetonów oraz kosteczek. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do jakości komponentów.
Zasady do gry są napisane poprawnie. Dziwi mnie jednak fakt, że skrót tury jest w środku instrukcji. Niestety nie mamy innego jego zastępnika, więc na początku musimy trzymać spis zasad otwarty przed sobą. Jeżeli zaś chodzi o niejasności reguł, to jest ich kilka. Trzeba poszperać troszeczkę na BGG, aby grać prawidłowo.

Drinki, piasek, szum fal, kapłan na desce surfingowej, piraci i dwugłowe giganty...
Jak zwykle bardzo zwięźle postaram się Wam opisać, na czym polega rozgrywka. Przygotowanie do gry polega na ułożeniu na stole odpowiedniej liczby talii wyszkolonych pracowników, potworów oraz atrakcji. Ci pierwsi co rozgrywkę będą inni, co wpływa na regrywalność tytułu. Jeżeli zaś chodzi o atrakcje, to będą za każdym razem pojawiać się w innej kolejności. Poza tym każdy z graczy otrzymuje swoją talię podstawowych pracowników, których w sumie jest trzynastu. Na początku w naszym kurorcie mamy plażę, bar oraz kilku zwykłych gości. Oprócz tego uczestnicy mają tor, na którym oznaczają liczbę posiadanego złota oraz punktów stylu.

Tura w grze podzielona jest na pięć faz:
Do roboty!: wszyscy gracze wykonują ją jednocześnie. Na początku dobieramy pięć kart z naszej talii pracowników na rękę. Jak sama nazwa fazy wskazuje wysyłamy w niej robotników do pracy w naszych atrakcjach. Jeżeli nie wyślemy odpowiedniej ich liczby, to goście uciekną z naszego kurortu. Im mamy więcej gości, to produkujemy więcej złota. Natomiast im jest ich mniej, tym nasz kurort jest bardziej atrakcyjny, czyli generujemy punkty stylu. Każda atrakcja ma podaną liczbę miejsc pracy, która musi zostać zaspokojona. Swoją drogą dziwię się, że tę fazę w grze mamy wykonywać równocześnie. W przyszłości ma znaczenie kto ile personelu wyśle do atrakcji, gdyż poniekąd widzimy, co dana osoba planuje zrobić w fazie akcji. Dziwne...

Akcje. Naprzemiennie każdy z graczy może wykonać jedną akcję. Może to być zakup za złoto nowej atrakcji lub wyszkolenie pracownika. Druga blokuje dostęp do danego typu pracowników innym graczom. Natomiast za punkty sławy sprowadzamy do naszego kurortu zwykłych gości oraz bohaterów, którzy oczekują w doku (kilka dostępnych do zakupu kart co turę). Zwykli goście mogą chętniej przebywać w określonych typach atrakcji, natomiast bohaterom nie sprawia to różnicy. W grze jest kilka rodzajów herosów, każdy ze swoimi zasadami specjalnymi. Wszyscy chcą odzyskać zdrowie do maksymalnego poziomu i jeśli im na to pozwolimy, to zyskamy punkty zwycięstwa. Poza tym w naszej fazie akcji możemy korzystać ze zdolności specjalnych atrakcji i/lub pracowników, których mamy jeszcze na ręce. Faza trwa do momentu, aż wszyscy spasują.

Przypływa statek! W tej fazie uzupełniany jest dok, do określonej liczby kart. W talii doku oprócz bohaterów i gości znajdują się ataki potworów. Jeżeli takowy zostanie ujawniony, to karta informuje nas, który kurort zostanie zaatakowany. Może to być ośrodek z największą liczbą gości, czy też herosów lub atrakcji. Kiedy już ustalimy kto jest atakowany, to ciągniemy pierwszą kartę z talii potworów (ma ona trzy poziomy trudności i jest ułożona od najłatwiejszych do najtrudniejszych). Wylosowany stwór atakuje konkretną atrakcję w naszym kurorcie. Jeżeli jest tam bohater to może go bronić, wówczas traci jedno życie, ale my tracimy mniej gości. Ewentualnie heros może uniknąć ataku i przejść do innej atrakcji. Jeśli nie ma bohatera w danym miejscu to potwór „zjada” zwykłych gości. Natomiast, jeśli i tych zabraknie, to uszkadza naszą atrakcję. Fazę tę wykonujemy, aż w doku pozostaną same karty gości lub herosów. Co ciekawe karty ataku potworów odrzuca się zaraz po rozpatrzeniu. Nie jest to jednoznacznie napisane w instrukcji. W związku z tym może nastąpić sytuacja, że kurorty zostaną zaatakowane kilkakrotnie w tej samej fazie. W żaden sposób nie można tego przewidzieć. Jedynym sposobem na powstrzymanie ataku jest zużycie karty „lazy peon”, którą potem usuwa się z gry. Mamy tylko dwie takie w talii pracowników.

Nagrody dla herosów. W tej fazie każdy z bohaterów, który przebywa w naszym kurorcie odzyskuje jeden punkt zdrowia. Jeśli odzyska wszystkie, to dodajemy go do naszej puli punktów zwycięstwa.

Porządki. Odrzucamy wszystkie karty pracowników, które są przy atrakcjach i te, które mamy jeszcze na ręce. Resetujemy również nasz „licznik” punktów sławy. Nie przechodzą one z tury, na turę.

Kiedy wszystkie etapy zostaną przeprowadzone, rozpoczyna się kolejna runda. Pewnie zastanawiacie się, po co to wszystko robimy? Oczywiście, że dla punktów zwycięstwa! Gra kończy się, gdy talia potworów zostanie wyczerpana. Wówczas podliczamy punkty za wszystkie kupione, niezniszczone atrakcje oraz za wyleczonych/wypoczętych herosów w naszej puli. Osoba z największą liczbą punktów wygrywa.
Jednak opis tury zajął mi troszeczkę więcej miejsca niż się spodziewałem. Niemniej i tak większość z Was tego nie czyta, więc równie dobrze mogłem tam wlepić przepis na świetny sernik. Chcę ponownie zaznaczyć, że jak zwykle ominąłem wiele szczegółów dotyczących rozgrywki.

„Nie zabijam smoków. Mam wolne”
Fabuła Epic Resort jest bardzo nowatorska. Ktoś, kto wpadł na pomysł gry, w której prowadzimy kurort dla bohaterów ze świata fantasy miał bardzo dobry pomysł. Jest to bardzo świeże podejście do tematu prowadzenia hotelu. Nawet klimat w tej grze jest dosyć dobrze wyczuwalny. Ujawnia się to zwłaszcza podczas unikania starć ze stworami poprzez bohaterów. Przecież są na wakacjach! Niemniej nie zawsze chodzi o tematykę gry, a o mechanizmy.
Te niestety, w przeciwieństwie do fabuły, nie są za bardzo nowatorskie. Epic Resort to połączenie w zasadzie dwóch rzeczy: worker placement i deck building. W tych dwóch dziedzinach trudno wymyślić coś nowego. Tu interesującą rzeczą jest fakt, że szkolimy naszych pracowników. W związku z tym objętość naszej talii niewiele się zmieni w trakcie całej partii, gdyż zastępujemy karty innymi kartami. Mamy dzięki temu możliwość zbudowania bardzo dobrze funkcjonującego silnika. Bardzo ciekawie jest rozwiązana sprawa zablokowania dostępu do lepszych kart naszemu przeciwnikowi. Przypominam, że po zakupie danego rodzaju karty, inni gracze nie mogą tego zrobić w tej rundzie. Nie spotykamy czegoś takiego w typowych deck builderach, ale w worker placement już tak... Jest w związku z tym kilka, powiedzmy, nowatorskich rozwiązań, ale nie ma w tym nic powalającego na kolana.
Epic Resort był dla mnie za monotonny, długi oraz nie za bardzo ekscytujący. Już spieszę się wyjaśniać dlaczego. Przede wszystkim faktem jest, że z tury na turę wykonujemy w zasadzie to samo. Wiem, że może się to tyczyć większości gier, ale tu wyjątkowo przypominało to jakiś, z braku lepszego porównania, spaghetti western. Pokrótce napiszę, jak wyglądają wszystkie tury w grze oraz jakie mamy priorytety.
Wysyłamy pracowników do pracy, o ile ich akurat mamy. Jeśli ich nie mamy, to uciekną nam goście, ale co z tego, skoro zaraz sprowadzimy sobie nowych. W fazie akcji będziemy w pierwszej kolejności starać się przyciągnąć herosów, gdyż z nich według mnie jest najwięcej punktów na koniec gry. Następnie, jeśli już nie ma bohaterów, to będziemy zapełniać kurort normalnymi gośćmi, aby mieć mięso armatnie przeciwko ewentualnym najazdom potworów. Na sam koniec może ulepszymy sobie pracownika, kupimy nową atrakcję lub zrobimy jakieś combo z dostępnych atrakcji w naszym kurorcie. Następnie z ekscytacją powinniśmy czekać na ewentualny najazd potworów. Niemniej tak się nie dzieje, gdyż początkowe stwory możemy przepuścić, aby pozabijały kilku zwykłych gości, a na późniejszy okres gry zatrzymujemy sobie karty „lazy peon”. Ewentualnie liczymy na losowość i na to, że stwory zaatakują akurat tam gdzie powinny i nie za bardzo uszkodzą nasze atrakcje lub zranią akurat tego herosa co trzeba. Przecież normalnymi gośćmi nie ma się co przejmować. W przyszłej turze i tak sprowadzimy sobie nowych do kurortu. Bohater może za to odskoczyć do innej atrakcji, a jeśli wszystkie są pełne, to trudno. Będzie musiał chwilę dłużej posiedzieć u nas na wakacjach. Trochę nas to spowalnia, ale nie dyskwalifikuje z rozgrywki. Tak w zasadzie wyglądały nasze gry od początku, do końca. W pewnym momencie gra zaczyna się dłużyć. Właśnie dlatego rozgrywka dla mnie była za monotonna, długa i nie za bardzo ekscytująca. Jednak na świecie są miłośnicy spaghetti westernów, więc gra ta może się komuś spodobać.
Losowość w grze jest troszeczkę frustrująca. Chodzi mi przede wszystkim o ataki potworów. Nigdy nie wiemy ile ich będzie, w jakiej kolejności i co zaatakują. W związku z tym, jak już wcześniej wspomniałem, musimy liczyć na szczęście. Nie możemy nic za bardzo zaplanować i przygotować na ewentualne starcie. Generalnie w tym aspekcie gry odnosiłem wrażenie, że Epic Resort „gra się sam”, jeśli mogę użyć takiego sformułowania. Jeśli będziesz miał pecha, to stwory skrzywdzą Ciebie bardziej, niż przeciwnika. I tyle.
Gdyby ją troszeczkę skrócić, to Epic Resort byłby stosunkowo dobrą pozycją. Pomimo wszystko sądzę, że jest to dobry wstęp do innych tytułów z mechanizmami deck buliding i worker placement. To, że ja nie znalazłem w niej nic fascynującego nie znaczy, że nie spodoba się ona innym graczom. Na pewno osoby, które nie miały nic wspólnego ze wspomnianymi mechanizmami, mogą uznać ją za interesującą. Jest w niej troszeczkę kombinowania, zwłaszcza przy szkoleniu nowych pracowników oraz szukaniu jakiegoś comba z atrakcjami. W związku z tym poleciłbym Epic Resort osobą, które szukają nie za bardzo zobowiązującej gry.

Tomasz Waldowski, for2players


Pomocnicza ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
Klimat
5/6
II.
Losowość
3/6
III.
Błędy w grze
5/6
IV.
Złożoność
5/6
V.
Interakcja
4/6
VI.
Wykonanie
5/6
VII.
Cena
3/6
VIII.
Czas rozgrywki
4/6
IX.
Skalowanie na dwóch graczy
4/6
Końcowa nota:  4.22/6

Pełna recenzja, „plusy i minusy” i ocena gry znajduje się TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz