Wydawca: Egmont Polska
Rok wydania: 2025
Liczba graczy: 1
Czas gry: 1+ minut :-)
Język: polski
Muszę przyznać, że nie mogę uwierzyć, że recenzujemy już trzecią grę z tej serii. Mieliśmy okazję przetestować grę podstawową, czyli Ubongo. Jednak pierwszą styczność z tym rodzajem gier mieliśmy przy okazji Ubongo 3-D. Czasem jednak nie chce się rywalizować na czas z innymi osobami, a tylko na spokojnie układać sobie kafelki, rozwiązując jakąś zagwozdkę. W takim przypadku z pomocą przychodzi Ubongo. Solo.
W pudełku znajdziemy spory pliczek, bo aż 50 sztuk, kart zadań. Daje nam to aż 546 zagadek, z którymi możemy się zmierzyć. Każda z nich ma kilka opcji, a rozumiem przez to fakt, że możemy do niej podejść używając różnego rodzaju kafelków. Niektóre też mają jakieś specjalne zasady, które na przykład mogą definiować, w których obszarach możemy ułożyć dany kafelek. Natomiast jeśli chodzi o same kafelki, to mamy ich trzy rodzaje. Jedne są standardowe, "kwadratowe" znane z podstawowego Ubongo. Do tego mamy też "trójkątne" oraz "sześciokątne". Napisałem w cudzysłowie te płaskie figury geometryczne, ponieważ tak naprawdę są one zlepkami danego podstawowego kształtu.
Jeśli chodzi o wykonanie gry, to jest ono w porządku. Jednak widać, gdzie chciano przyoszczędzić na materiale. Już pominę kwestię jakości samych kart zadań, gdyż jak najbardziej spełniają one swoją rolę w tej formie. Uważam natomiast, że grubość samych kafelków mogłaby być troszeczkę większa. Z braku lepszego określenia, to tak jakoś "przelewają się przez palce" i są po prostu zbyt drobne.
O samych zasadach rozgrywki niewiele mogę powiedzieć. Wybieramy sobie zagadkę albo rozwiązujemy je po kolei. Bierzemy odpowiednie dla niej kafelki i układamy je tak, żeby zakryć wszystkie pola i jednocześnie spełnić wszelkie zasady specjalne związane z danym zadaniem. Nie mamy limitu czasu i maksymalnej lub minimalnej liczby ruchów. Po prostu sobie siedzimy i układamy. W 100% bezstresowo. Chyba, że sami chcemy sobie jakieś ograniczenia i presję nałożyć, ale to już zależy wyłącznie od nas i naszego podejścia.
Zastanawiam się co mogę powiedzieć na temat tego Ubongo, czego nie wspominaliśmy w recenzjach innych wersji. Jak zwykle muszę wspomnieć o tym, że nie nazwałbym jej grą planszową, a raczej zestawem zagadek do rozwiązania. Ta wersja zdecydowanie wydaje się trochę mniej regrywalna, jeśli mamy fotograficzną pamięć, gdyż nie mamy losowego elementu doboru kafelków do rozwiązania zadania. Jednak to co głównie wyróżnia tę wersję to fakt, że jest ona zupełnie bezstresowa. Siadamy, "wyłączamy się" i staramy się ułożyć kształty w odpowiednich miejscach. Można nawet powiedzieć, że osiągamy w trakcie zabawy z nią pewien poziom zen i stymulujemy obszar naszego mózgu odpowiedzialny za rozpoznawanie kształtów, coś czego na co dzień raczej nie ćwiczymy. W związku z tym, jeśli szukacie czegoś, przy czym możecie się wyciszyć, to jak najbardziej polecam Ubongo. Solo.
Tomek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz