Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

środa, 2 lipca 2014

Helvetia Cup. Recenzja gry

Tytuł: Helvetia Cup
Wydawca: Helvetia Games
Rok wydania: 2012
Liczba graczy:
Czas gry: 90-120 minut
Język: angielski, francuski, niemiecki, włoski (niezależna językowo)

Jest to pierwszy tekst z trzyczęściowej serii opisującej gry wydawnictwa Helvetia Games. Szwajcarskie wydawnictwo było na tyle uprzejme, że udostępniło nam wszystkie swoje publikacje. Każda z nich ma na swoim pudełku numer tomu, który przynosi na myśl serię księgozbiorów. Oczywiście musimy zacząć od samego początku. Dzisiaj poznacie grę Helvetia Cup.


O Helvetii, Helvetia Games i stereotypach według Szwajcarów
Helvetia to fantastyczna kraina wzorowana, jak sama nazwa wskazuje, na Szwajcarii. Została ona stworzona przez wydawnictwo Helvetia Games. Zamieszkują ją elfy, krasnoludy, smoki i inne wymyślne stworzenia. Sama firma w instrukcji do każdej ze swoich trzech gier zwraca uwagę, że nie jest ona inspirowana prawdziwymi osobami lub wydarzeniami. Pewnie dlatego, że pojawiają się w nich stereotypowe wyobrażenia konkretnych regionów i państw. Z ciekawością śledziłem pewien wątek na BGG dotyczący gry Unita i obrażonego Kanadyjczyka, który poczuł się urażony stworzeniem armii Royal Frogs of Hexagone… Już wyjaśniam. Heksagonem swój kraj często nazywają Francuzi. A królewskie żaby? Podobno określenie „frog” jest obraźliwe dla nich. Zapewne można to porównać do naszego „żabojad”. W tej samej grze teren prawdziwych Niemiec zamieszkują Engineers of Germanland… Widocznie tak Szwajcarzy postrzegają Niemców – sami inżynierzy. Niemniej samych siebie też traktują z dystansem. W grze Shafausa wspomniane są wampiry z regionu Zugriga (Zurych), które wynalazły nowy system obrotu surowcami. Samo nasuwa się skojarzenie z wysysaniem życia przez banki i inne podobne instytucje. Zapewne dla samych Szwajcarów te stereotypy są bardziej zabawne, ale chcę żebyście wiedzieli, jak mniej więcej wygląda świat, w którym osadzone są gry Helvetia Games.

Puchar Helvetii
Pewnie teraz sobie wyobrażacie, że będziemy walczyć o dominację, ostrzyć topory i zbierać manę na zaklęcia. Otóż nie! Helvetia Cup to gra o... piłce nożnej. Nie żartuję. Naprzeciwko siebie stanie drużyna Błaznów z Zionu i Smoków z Baseli. Całe starcie będzie odbywało się według standardowych zasad znanych nam z futbolu. Jest to gra dla dwóch graczy, w której każdy jest trenerem jednej ze stron. Będziemy wybierali zawodników na spotkanie, wykonywali zmiany w czasie meczu, unikali kontuzji i czerwonych kartek. Czasem nawet będą mogły wydarzyć się zadymy na trybunach, a każda ze stron niekoniecznie będzie grała fair. Wszystko to odbędzie się na heksagonalnym boisku piłkarskim. Helvetia Cup jest debiutem Grégoire'a Largey'a i Franka Crittina. Czy jest on udany?

Marzenie modelarza to nie jest...
W pudełku znajdziemy planszę przedstawiającą pole gry. Poza tym masę drewnianych cylinderków reprezentujących żółte kartki i wydatność fizyczną graczy (BOOSTy). Każdy z graczy otrzyma k20, specjalną kostkę zespołu, duże karty zawodników, karty specjalne i przede wszystkim dziewięć figurek reprezentujących jego piłkarzy. Jeżeli chodzi o sposób wykonania modeli, to z punktu widzenia modelarskiego są one bardzo kiepskie i słabo pomalowane. Jeżeli spojrzymy na nie jak „szary” człowiek, to są one w porządku. Poniekąd mogą przypominać zabawki z jajek niespodzianek (mam nadzieję, że jeszcze coś takiego produkują i wiecie o co chodzi).
Pozostałe elementy są w porządku. Karty specjalne i zawodników są grube i kolorowe. Karta pomocy to niestety cieniutka, wydrukowana kartka. Poza tym wydawca dołączył notesik, w którym możemy zapisywać statystyki z meczów i prowadzić ligę.

Helvetia Cup ma dwie instrukcje, a to dlatego, że można w nią grać w wersji familijnej oraz w wersji geekowej. Pierwsza z nich zawiera bardzo uproszczone zasady na dwustronnej kartce. Druga to około dwudziestostronicowa standardowa instrukcja. Nie mam zastrzeżeń co do sposobu napisania obu instrukcji. Nie miałem większego problemu ze zrozumieniem reguł. Należy nadmienić, że sama gra jest niezależna językowo, a pudełku zawarte są instrukcje w czterech wersjach – angielskim, niemieckim, francuskim i włoskim.

Rozgrywka familijna
Autorzy gry oferują nam dwa tryby rozgrywek – familijny oraz geekowy. Oba oparte są na standardowych zasadach znanych nam z piłki nożnej. Na początku skupię się na pierwszym z nich, a następnie opiszę, jak rozwija go drugi wariant. Każdy z graczy bierze sugerowanych zawodników (bramkarz, kapitan i 3 zwykłych), ich karty, odpowiednią liczba znaczników BOOST i kość k20. Rzuty kostką są potrzebne przy wykonywaniu akcji. Piłkarze mają dwie statystyki – atak i obrona. Pierwsza z nich służy do strzelania goli, a druga do odbierania piłki. Wytrzymałość fizyczna jest reprezentowana przez drewniane cylinderki – BOOSTy. Będzie się ich używać, aby wykonać dodatkowy ruch danym piłkarzem. Rzucamy monetą (tekturowy odpowiednik dołączony do gry) i ustalamy kto zaczyna. Na początku swoich zawodników rozstawia broniący, a następnie atakujący.

Mecz przebiega według następującego schematu:
- ruch drużyny atakującej,
- ruch drużyny broniącej,
- akcje drużyny broniącej,
- akcje drużyny atakującej.
Ruch to po prostu przesunięcie swoich zawodników o jednego heksa. Można poruszyć się o dodatkowe pole wydając wspomniane wcześniej BOOSTy. Niemniej, jak dany zawodnik je wszystkie wykorzysta, to jego statystyki zostają obniżone o połowę. W trakcie meczu na zasady familijne nie ma możliwości ich odzyskania, więc trzeba dobrze nimi rozdysponować. Akcje broniącego to przejmowanie piłki. Jeżeli zawodnicy przeciwnych drużyn i piłka znajdują się na jednym polu, to broniący rzuca k20 i porównuje wynik do swoich zdolności obronnych. Jeżeli wyrzuci mniej lub równo to przejmuje piłkę i porusza się o jedno pole. Jeżeli mu się nie uda, to atakujący ma możliwość wykonania ruchu. Piłkarz z piłką może ją podać innemu zawodnikowi lub oddać strzał na bramkę. Pierwszą akcję można wykonać do zawodnika oddalonego o maksymalnie trzy heksy. Strzały natomiast oddaje się z odpowiednich stref w i przed polem karnym.

Próba strzelenia gola to oczywiście najbardziej ekscytująca część gry. Każdy z graczy bierze w rękę swoją bramkę.  Strzelający zaznacza jedno pole, w które będzie strzelał. Bramkarz oznacza liczbę pól równą odległości między nim, a miejscem oddania strzału. Pola te muszą znajdować się obok siebie. Jeżeli broniący zgadnie, w które pole celował napastnik, to obronił strzał. Jeżeli nie uda mu się, to atakujący rzuca k20 i musi wyrzucić mniej niż jego wartość ataku, która jest pomniejszona o modyfikator zawarty na części bramki, w którą strzelał. Przyznam, że bardzo mi się podoba taki system oddawania strzałów. Można powiedzieć, że jest genialny w swej prostocie. Czas biegnie do przodu po każdym golu lub zmianie posiadania piłki. Po prostu przesuwa się licznik o jeden stopień wyżej. Kiedy dotrze on do 45 minuty to następuje przerwa lub koniec meczu, jeśli była to druga połowa.

Rozgrywka geekowa
Wariant ten rozszerza podstawową rozgrywkę o wiele interesujących rzeczy. Teraz mamy możliwość przygotowania drużyny według naszego uznania. W trakcie spotkania możemy wykonać też dwie zmiany. Nasi piłkarze mogą również otrzymać żółte i czerwone kartki lub ulec kontuzji. Zasady te wprowadzają nawet pozycję spaloną, według standardowych zasad piłki nożnej. Natomiast przy zmianie posiadania piłki rzucamy specjalną kością, aby sprawdzić ile czasu upłynie. O dziwo, wcale nie ma to aż tak dużego wpływu na długość meczu. Wariant geekowy pozwala też podawać piłkę na wolne pole i bierze pod uwagę kąt, z którego będzie oddawany strzał. Drużyna atakująca również szybciej porusza się po skrzydłach boiska. Pomimo tego, że grają smoki przeciwko błaznom, to futbol wydaje się bardzo realnie odwzorowany.

Najważniejszą zmianą jest to, iż nasi zawodnicy mają teraz więcej cech, niż tylko atak i obrona. Można powiedzieć, że zostają one rozwinięte. W związku z tym w ataku mamy takie umiejętności jak: dryblowanie, dalekie podania, oddawanie strzałów oraz główek. W obronie natomiast: przejmowanie piłki, wślizgi, przejmowanie/wybijanie piłki oraz presja.

Nie będę Was zanudzał dokładnymi przykładami i analizą zasad. Najprościej to podsumowując - gra w wersji geekowej przypomina bardziej symulację. Ja z całą pewnością nie będę już rozgrywał meczy według zasad familijnych.

Karty mocy
Jeżeli chcemy sobie jeszcze bardziej urozmaicić rozgrywkę, to możemy do niej dodać Karty Mocy. Czyniąc to, wprowadzimy troszeczkę fantasy do rozgrywki. W największym skrócie są to specjalne zdolności obu drużyn. Przed każdym meczem losujemy pięć z nich i wybieramy trzy na spotkanie. Dają one jednorazowe lub długotrwałe bonusy. Smoki mogą na przykład rozegrać pierwszą połowę spotkania z dodatkowym zawodnikiem lub zabraniają przeciwnikowi wybijania piłki.
Błazny z kolei mogą być odporni na żółte i czerwone kartki lub wykonać więcej zmian w meczu. Inne karty mogą wywołać zamieszki na trybunach i z powodu racy dymnych licznik spotkania przesuwamy o 9 minut. Możemy też wymusić faule, odzyskać BOOSTy, czy też zmuszać przeciwnika do przerzucania kostek. W pudełku z grą znajdziemy wiele kart i z całą pewnością na każdy mecz będziemy mogli mieć inny zestaw. Tak jak wcześniej wspomniałem, ich używanie jest opcjonalne.

Turnieje
Autorzy również przygotowali zasady dotyczące lig lub pucharów. Biorąc w nich udział zapisujemy wszystkie statystyki z meczu – kto dostał kontuzję, kartkę i ile komu zostało BOOSTów. Między meczami przeprowadzamy treningi, ażeby odzyskać Karty Mocy. Innym sposobem na dodanie kart do swojej drużyny jest wykonanie „misji” na nich zawartych. Może to być na przykład nie otrzymanie żadnych kartek w czasie spotkania. Jeżeli nam się to uda, to dana Karta Mocy trafia do naszej drużyny i będziemy mogli ją użyć w przyszłych spotkaniach.
Według mnie bardzo dobrze, że autorzy zapewniają również taki wariant rozgrywek. Niemniej wątpię, aby w naszym kraju gra stała się na tyle popularna, abyśmy zobaczyli jakieś turnieje w Helvetia Cup.

Wrażenia
Muszę zacząć od tego, że nie jestem fanem futbolu. Jedyne co miałem wspólnego z piłką nożną to gry komputerowe. Niemniej ostatni tytuł, w jaki grałem to chyba FIFA 98. Więcej styczności miałem z serią Championship/Football Manager, ale w żadną z nich nie grałem co najmniej z sześć lat. Do czego zmierzam? Do tego, iż Helvetia Cup sprawiła mi wiele frajdy. Naprawdę jestem bardzo zaskoczony. Pomimo tego, że to niby fantasy, to według mnie w bardzo dobry sposób odwzorowuje mecz piłkarki. Można zapomnieć, że grają przeciwko sobie błazny przeciwko smokom. Zwłaszcza, jeśli nie będziemy używać kart specjalnych każdej z drużyn. Mogę śmiało polecić zarówno wariant familijny, jak i geekowy. Obawialiśmy się, że ten drugi będzie bardziej losowy z racji częstszych rzutów kostką, ale jakoś nie było to wyczuwalne. W obie wersje gra się równie płynnie i przyjemnie.
W szczególności podoba mi się sposób rozwiązania strzałów na bramkę. Ta nutka niepewności, w którą stronę rzuci się bramkarz i jak duży ujemny modyfikator mam przyjąć. Dla mnie po prostu genialne. Co prawda trzeba potem rzucić kostką, ale wielokrotnie w rzeczywistości widzieliśmy piłkarzy pudłujących nawet na pustą bramkę. Poza tym sposób wydawania BOOSTów, możliwość szybszego biegania po skrzydłach i główki… Ciężko mi to napisać inaczej, niż – ta gra po prostu działa! Trafiła jakiś mój czuły punkt. Zresztą moja żona też pozytywnie ją ocenia. Jednak, nie z takim zapałem, jak ja ;-)

Wykonanie gry mogłoby być troszeczkę lepsze, ale jak na pierwszą produkcję, to nie będę się czepiał. Zwrócę jednak uwagę, że do ikonografii na kartach trzeba się przyzwyczaić i dobrze przestudiować zasady, aby zrozumieć kartę pomocy gracza. Irytujący jest również fakt, że zasady kart specjalnych trzeba sprawdzać w instrukcji, bo jak wspomniałem gra jest niezależna językowo i nie ma żadnych napisów na elementach.
Nie ukrywam, że gdybym miał czas, to stworzyłbym sobie własne drużyny. Niemniej z rozmowy z przedstawicielem Helvetia Games, dowiedziałem się, że Szwajcarzy planują w tym roku zrobić projekt Kickstarterowy, który ma zawierać rozszerzenie do gry w postaci większej liczby drużyn. Możemy się spodziewać nowych figurek i kart specjalnych. Ja z całą pewnością będę na niego wyczekiwał, bo Helvetia Cup jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem.
U nas w kraju gra jest niestety niedostępna. W związku z tym widzę dwie opcje dla zainteresowanych tym tytułem: sprowadzić grę od producenta lub pomęczyć jakiś nasz krajowy sklep internetowy, który specjalizuje się w sprowadzaniu gier. Wiem, że Ameryki tym nie odkryłem, ale zawsze jakieś możliwości istnieją. Dla chcącego, nic trudnego!

Tomasz

Ocena zbiorcza według naszej skali:
I.
Klimat
4/6
II.
Losowość
4/6
III.
Błędy w grze
5/6
IV.
Złożoność
5/6
V.
Interakcja
6/6
VI.
Wykonanie
4/6
VII.
Cena
3/6
VIII.
Czas rozgrywki w dwie osoby
6/6
IX
Ocena gry
6/6

Końcowa nota:  4.77/6

Pełna recenzja, „plusy i minusy” i ocena gry znajduje się TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz