Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

piątek, 31 października 2014

Pressure Cooker. Recenzja gry od wydawnictwa Rio Grande Games.

Tytuł: Pressure Cooker
Wydawca: Rio Grande Games
Rok wydania: 2014
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 30-60 minut
Język: angielski

Jest wiele gier planszowych, których tematyka nawiązuje do gotowania. To co zwróciło naszą uwagę w Pressure Cooker to fakt, że istnieje w niej czynnik czasowy. Z powodów, które wyjawię w podsumowaniu, nabraliśmy chęci na sprawdzenie, czy gra ta rzeczywiście odzwierciedla presję, która towarzyszy kucharzowi podczas pierwszego dnia otwarcia nowej restauracji. Właśnie taka jest fabuła tej gry. W mieście powstała nowa restauracja i na naszych barkach spoczywa zadanie zrealizowania zamówień dla gości, którzy do niej przybędą.

Płytki, płytki, płytki.
Autorem gry jest Kane Klenko. Nazwisko to możecie kojarzyć z tytułem Mad City (gra o budowaniu miasta w czasie rzeczywistym) oraz kickstarterowym projektem Dead Men Tell No Tales (kooperacyjna gra o piratach przeprowadzających abordaż na przeklęty statek widmo). Pressure Cooker to trzecia pozycja w jego, póki co, skromnym dorobku.

Tytuł ten to przede wszystkim płytki składników. Jest ich dwieście trzydzieści dziewięć w dziewięćnastu rodzajach. Na płytkach tych znajdują się liczby, które odnoszą się do jakości danego produktu. Czasem możemy znaleźć na nich dodatkowe punkty, które będą naliczone, o ile użyjemy dany składnik w trakcie tworzenia dania. Płytki są solidnie wykonane, duże i wystarczająco czytelne.
Poza tym każdy z graczy ma swoją "kuchnię" złożoną z dwunastu palników w czterech kolorach. Poniżej nich znajdują się liczniki punktacji, o których wypowiem się szerzej w podsumowaniu gry. Do gry dołączono talię kart dań, płytkę zlewu oraz cztery płytko-karto-stoliki. Co to jest płytko-karta? Jest to element gry, który powinien być wykonany z tektury, a jest wykonany z tego samego materiału co karty do gry. Oprócz tego każdy z graczy będzie miał do dyspozycji znaczniki w interesujących kolorach: brązowym, szarym, czarnym i białym. Będą one używane do oznaczania przez uczestników skończonych przez nich dań.

Let's cook!
Każdy z graczy otrzymuje swoją kuchenkę, która ma cztery kolory palników. Adekwatnie do nich są ułożone stoliki, na które zostaną wyłożone karty dań. Na karcie z daniem widnieją wymagane składniki oraz punkty jakie możemy zdobyć za jak najszybsze jego "ugotowanie". Do zajęcia są trzy miejsca. Na kartach tych widnieje też liczba punktów bonusowych, jakie możemy zdobyć, o ile nasze danie osiągnie odpowiednią jakość.
Wiadomo przecież, że hamburger ze spleśniałego pieczywa nie smakuje najlepiej ;-). Niektóre dania dają nam pewną swobodę w dołożeniu składników. Jakie składniki mogą się w nich znaleźć mamy wykazane na dołączonym dużym menu.
Gdy już wszystkie dania zostaną wyłożone na stoliki, to kładziemy wszystkie płytki składników odwrócone na środku stołu. Na daną komendę zaczynamy gotować.
Gra polega na wyciąganiu z puli odpowiednich składników i układaniu ich tak, aby "stworzyć" odpowiednie potrawy. Nie ma różnicy w jakiej kolejności będą produkty ułożone. Ważne jest, aby zgadzały się z tym, co jest na danej karcie zamówienia. Jeżeli coś będzie nie tak, to nie otrzymamy punktów lub damy punkty przeciwnikom. Musimy pamiętać o tym, że raz położony kafelek na naszej kuchence nie może zmienić już swego położenia. Gdy ktoś skończy zamówienie to krzyczy "Order up!" i kładzie swój żeton na pierwszym wolnym miejscu na karcie dania. Kiedy jakiś gracz osiągnie minimalny limit zamówień na daną rundę, to może obrócić klepsydrę. Od tego momentu pozostali uczestnicy mają trochę czasu na dobranie i ułożenie kilku płytek składników.
Gdy piasek w klepsydrze przesypie się, to następuje koniec rundy. Teraz zaczynamy sprawdzać wszystkie ukończone dania. Jeżeli mamy wszystkie odpowiednie składniki to otrzymujemy punkty według kolejności ukończenia danego posiłku. Wszystkie zdobyte punkty zaznaczamy na odpowiedniego koloru pokrętle od kuchenki. W związku z tym czerwone stoliki punktują na czerwonym pokrętle, zielone na zielonym itd.. Możemy również otrzymać bonusowe punkty za jakość naszych dań, ukończenie największej liczby posiłków lub za skończenie gotowania jako pierwszy. Po zakończeniu punktowania przechodzimy do kolejnej rundy, a tych łącznie są trzy. W następnych etapach zmienia się tylko minimalna ilość przygotowanych dań, zanim gracz może obrócić klepsydrę. Na koniec bierzemy pod uwagę liczbę punktów z licznika, który wskazuje ich najmniej. Jest to nasz ostateczny wynik. Osoba, która ma najwięcej punktów wygrywa.

Galaxy Trucker w kuchni.
Nie trudno się domyślić, że podstawowy mechanizm gry, czyli wyciąganie i układanie kafelków na czas, jest zaczerpnięty z kultowej gry Vlaada Chvatila - Galaxy Trucker. Nie mam nic przeciwko temu, gdyż bardzo lubię, a moja żona wręcz uwielbia, tę grę. Pressure Cooker ma jednak jeden poważny problem. Naliczanie punktów bardzo spowalnia grę. Są to jakby dwa przeciwległe bieguny: najpierw robimy coś jak najszybciej, a potem bardzo skrupulatnie sprawdzamy co nam wyszło. Bardzo dobrze jest to widoczne podczas gdy jeden z graczy nie ma ukończonego jakiegoś dania. Wtedy praktycznie siedzi i patrzy, jak reszta punktuje. Mógłby w tym czasie punktować za swoje pozostałe dania, ale po co, skoro i tak reszta uczestników musi i tak go sprawdzić. W Galaxy Truckerze zazwyczaj każdy z graczy bierze udział w "punktowaniu", czyli lotem swoim statkiem kosmicznym. Przecież asteroidy lub strefy wojenne wpływają na wszystkich.
Trochę mniej, niż spowolnienie w trakcie punktowania, przeszkadza fakt wykonania "liczników" punktacji. Jest on bardzo oryginalny, bo zaznaczamy je na pokrętłach od kuchenki, ale w praktyce, kiedy lekko trącimy swoją planszę, to zaraz wszystko się przestawia. W dodatku są one bardzo małe i nieczytelne. W związku z tym trzeba wszystko notować na osobnych kartkach i potem sumować, co znów spowalnia fazę punktowania.
Przejdę teraz do klimatu, gdyż jest on bardzo bliski temu co z żoną robimy. Niektórzy z Was, a teraz już wszyscy, wiedzą, że prowadzimy pizzerię. W związku z tym co nas napadło, żeby wpaść na pomysł pozyskania gry o gotowaniu na czas? Przede wszystkim ciekawość i chęć sprawdzenia, czy gra planszowa może odzwierciedlać presję jaką kucharz odczuwa będąc na kuchni. Odpowiedź jest pozytywna. Fabuła mówi, że jest to pierwszy dzień otwarcia restauracji i można powiedzieć, że u nas w pizzerii panował podobny chaos. Biegało się po kuchni i szukało składników, czas leciał, a na koniec dnia skończyła się mąka. Błędu w zamówieniu klient raczej nie wybaczał, a zamówień było sporo. W związku z tym duży plus dla Pressure Cooker za odwzorowanie tego środowiska. Gdyby nie to powolne punktowanie. Jeżeli chodzi o logikę mechanizmów, to nie rozumiem, czemu kilku kucharzy robi to samo zamówienie. Nie ma to najmniejszego sensu, ale z drugiej strony jakby każdy z graczy otrzymywał własne karty z zamówieniami, to byłoby to za bardzo losowe i niesprawiedliwe. A co z gośćmi, dla których nikt nie zrealizował zamówień? Te elementy gry jakoś nijak pasują do fabuły.
Pressure Cooker oferuje sporo zabawy i komicznych sytuacji. Sądzę, że mój hamburger z grzybami długo pozostanie tematem żartów ze strony mojej żony. Zwłaszcza, że zapewne miałem zabawną minę, kiedy mówiłem jakie składniki w nim mam: "to ja mam chleb, pomidory, karkówkę, grzyby... GRZYBY?!". Właśnie dzięki takim pomyłkom bywa zabawnie przy stole, na którym jest rozgrywana partia w tę grę.
W dwie osoby jest więcej możliwości planowania i czasu na wyszukiwanie składników. Kiedy do gry zasiada większa liczba osób, to zaczyna panować mały chaos. Jednak zwiększa to ilość komicznych sytuacji. Co podoba mi się w grze, to fakt, że trzeba monitorować i gotować wszystkie dania równomiernie - z każdego koloru trochę. Bo gdy zawalimy jeden rodzaj stolików, to w późniejszych rundach może być nam ciężko nadrobić różnicę w punktach.
Muszę ponownie powrócić do faz punktowania, bo gdyby nie one to byłoby bardzo przyjemnie. Dokładając do tego monotonię robienia przez trzy rundy tego samego, to uważam, że Pressure Cooker może dość szybko znudzić się. Nawet trzecia runda wydaje się wciśnięta już troszeczkę "na siłę". Polecam grę wszystkim, którzy chcieliby poczuć presję bycia kucharzem w restauracji. Zasady są proste, a rozgrywka, pomimo schematyczności, zabawna. Tylko błagam Was. Nie kupujcie lub grajcie w tę grę z osobami, które mają coś wspólnego z gastronomią ;-).

Tomasz

PS: Chciałbym jeszcze nadmienić, że w naszej pierwszej grze, pierwszym zamówieniem, które zostało odsłonięte z talii, była oczywiście pizza... 


Pomocnicza ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
Klimat
5/6
II.
Losowość
3/6
III.
Błędy w grze
5/6
IV.
Złożoność
6/6
V.
Interakcja
3/6
VI.
Wykonanie
4/6
VII.
Cena
5/6
VIII.
Czas rozgrywki w dwie osoby
4/6
IX
Skalowanie na dwóch graczy
4/6
Końcowa nota:  4.33/6

Grę udostępniło wydawnictwo: 
http://riograndegames.com/
Bardzo serdecznie dziękujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz