Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

wtorek, 30 czerwca 2015

Pleasant Dreams. Recenzja gry

Tytuł: Pleasant Dreams
Wydawca: Aerjen Games
Rok wydania: 2015
Liczba graczy: 1-2
Czas gry: 15 minut
Język: angielski

Gra Pleasant Dreams to udany kickstarterowy projekt autora Aerjena Tamminga. Jest to jego debiut na rynku gier planszowych. Pan Aerjen jest psychologiem, ale dość nietypowym. Jak sam o sobie napisał: „nie używam eksperymentów, aby zrozumieć ludzi. Tworzę gry po to, aby zrozumieć ludzi.” Trzeba przyznać, że jest to dość niezwykłe podejście.
Pleasant Dreams to gra dla jednej lub dwóch osób. W tytule tym oboje gracze śpią i śnią. Ich celem jest nie obudzić się i spokojnie przespać noc odpychając od siebie koszmary oraz trzymać się przyjemnych części swego snu. Przyznaję, że tematyka gry bardzo mnie zaintrygowała. Wiem, że na rynku istnieje gra w podobnym klimacie – Onirim. Jednak Pleasant Dreams, ku mojemu zaskoczeniu, nie jest grą kooperacyjną.



Krwawy surrealizm
W małym pudełeczku znajdziemy 42 karty w rozmiarze kart do tarota oraz dwa paciorki. Co wyróżnia tę pozycję, oprócz wielkości kart, to bardzo specyficzne, surrealistyczne rysunki. Nie wszystkim przypadną one do gustu, a już z całą pewnością nie nadają się dla małych dzieci, gdyż potem naprawdę mogłyby mieć koszmary. Ja mam bardzo spaczony gust i ilustracje na kartach bardzo mi się spodobały. Nie widzę nic dziwnego w pluszowym misiu, z którego oczodołów tryska krew... Przecież ma to być gra o koszmarach.
Zasady do gry również znajdują się na kartach. Jest to kolejny element nietypowy w tym tytule. Niestety sposób ich napisania pozostawia niekiedy spore pole do interpretacji.

Obudzę się, albo nie obudzę się...
Na początku rozgrywki każdy z graczy otrzymuje dwie karty, które określają jego jednorazowe zdolności specjalne na daną partię. Robi się to w losowy sposób, więc każda rozgrywka będzie inna. Ewentualnie gracze mogą ustalić między sobą, że oboje korzystają z tych samych kart, aby mieć równe szanse. Poza tym gracze otrzymują kartę, gdzie oznaczają swój stopień Bezsenności. Partię rozpoczynają na pierwszym poziomie, a przegrywa ten, który jako pierwszy osiągnie piąty poziom.
Następnie tasujemy 19 kart Talii Snów i kładziemy je na środku stołu. Aby zrozumieć, o co w grze chodzi, to muszę poświęcić trochę czasu na opis kart.
W talii znajduje się kilka rodzajów kart. Powyżej widzimy karty koszmarów, które podnoszą nasz poziom bezsenności o tyle poziomów, ile wskazuje rzymska cyfra u góry karty. Karty te są dwustronne, ale rewers i awers na nich jest taki sam.
Kolejnym rodzajem karty są misie.
Te karty mają te same awersy, ale rewersów jest kilka rodzajów. Obniżają one lub podnoszą nasz poziom Bezsenności.

To jak wygląda gra?
Rozgrywkę rozpoczyna gracz, któremu ostatnio śnił się koszmar. W swojej kolejce decyduje ile kart chce pociągnąć z talii – maksymalnie pięć, minimalnie jedną. Następnie wykłada je po kolei obok talii tworząc rząd.
Najpierw rozpatrywane są karty znajdujące się najdalej od talii, czyli w odwrotnej kolejności do ich pociągnięcia.
Jeżeli są to karty koszmaru, to gracz adekwatnie podwyższa swój stopień Bezsenności. Natomiast jeżeli dochodzimy do rozpatrzenia misia, to sprawa trochę się komplikuje. Po pierwsze obniżamy swój poziom Bezsenności. Po drugie decydujemy, czy chcemy obrócić kartę misia. Jeżeli tego nie robimy, to po prostu go odrzucamy. Jednak jeśli zdecydujemy się go obrócić, to obniżamy nasz poziom Bezsenności o kolejny poziom. Następnie zarówno my, jak i nasz przeciwnik patrzymy co jest na rewersie tej karty. Gdy oboje się z nim zapoznamy, to gracz aktywny wkłada tę kartę do talii (oczywiście już rewersem ku górze) w wybrane przez niego miejsce. Musi przy tym nie podglądnąć innych kart, więc najlepiej wziąć całą talię pod stół.
Kiedy rozpatrzymy wszystkie karty, które zdecydowaliśmy się pociągnąć z talii, to swoją kolejkę wykonuje drugi gracz. Gra kończy się gdy ktoś osiągnie piąty poziom Bezsenności. Wówczas osoba ta przegrywa. Jeżeli obojgu z graczy uda dotrzeć się do końca talii, to wygrywa osoba, która pociągnęła ostatnią kartę.
W czasie swojej tury gracz może skorzystać ze wspomnianych wcześniej kart/zdolności specjalnych. Mogą one anulować efekty podnoszenie Bezsenności, dać możliwość podejrzenia kart z talii, zmieniać kolejność w wyłożonych kartach itp. Nie będę ich wszystkich dokładnie opisywał. Po prostu dają one więcej możliwości kombinowania.
Gra zawiera wariant jednoosobowy. Wówczas karty misiów, które obracamy wkładamy dokładnie w środek talii. Poza tym nic się nie zmienia – musimy „przejść” przez całą talię.

Miałeś dziś koszmary?
Pleasant Dreams to gra oparta na mechanizmie press your luck. W skrócie polega on na tym, iż im dłużej wykonujemy jakąś czynność, w tym przypadku dobieramy karty, to zwiększa się ryzyko, że stanie się coś złego. Omawiana przeze mnie gra opiera się tylko i wyłącznie na tym aspekcie. Jednak nie jest on tak do końca losowy.
Talia do gry będzie zawsze składać się z tych samych kart. W związku z tym wiemy jakie są rodzaje kart w talii oraz ile ich jest. Zmienną jest sposób ich ułożenia oraz to, jakie mamy karty specjalne do użycia w danej rozgrywce (o ile gramy na wersję rozszerzoną). W związku z tym im mniej kart zostaje w talii, to mimo wszystko wiemy jakie jeszcze w niej jeszcze są. To wszystko daje nam pewne możliwości taktyczne, ale wymaga również troszeczkę obliczeń.
Interesującym aspektem jest sprawa misia i możliwość jego obrócenia. Wprowadza on pewien stan prowokacji między graczami. Zwłaszcza, jeśli jest to miś podnoszący nasz poziom Bezsenności. Gracz wkładający musi zadecydować gdzie go włożyć. Czy zaraz jako drugą kartę? Mam nadzieję, że weźmie ze dwie karty... Może trochę dalej, bo przeciwnik weźmie jedną i potem sam będę musiał go pociągnąć? Tworzy się w tym momencie pewien dylemat z serii „ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem...”
Pleasant Dreams to tytuł nietypowy, w który można zagrać praktycznie wszędzie. Nie zajmuje on wiele czasu, a potrafi wprowadzić dwie osoby w pewien stan wojny psychologicznej. Przyznaję, że zasady są troszeczkę „płynne”. Zwłaszcza wspomniane wkładanie karty misia do talii, gdzie nie możemy podglądać kart. Niemniej jeżeli mamy do siebie zaufanie, to nie powinno to sprawiać problemu. Poza tym czasami może to doprowadzić do zabawnych sytuacji, w których gracz wkładający misia do talii pomyli się o jedną lub dwie karty.
Do tego tytułu powracałbym raz na jakiś czas. Jest on na tyle szybkim fillerem, że można zagrać kilka partii i mieć dosyć na pewien okres. Zwłaszcza jeżeli zaczniemy liczyć karty i dokładnie analizować możliwe ruchy. Jeżeli mój tekst wzbudził Wasze zainteresowanie tą pozycją, to niestety mam smutną wiadomość. Nie jest on dostępny na polskim rynku. Niemniej na oficjalnej stronie gry, można ściągnąć sobie wersję do druku.

Tomasz

Pomocnicza ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
Klimat
3/6
II.
Losowość
5/6
III.
Błędy w grze
6/6
IV.
Złożoność
6/6
V.
Interakcja
6/6
VI.
Wykonanie
4/6
VII.
Cena
4/6
VIII.
Czas rozgrywki
6/6
IX.
Ocena gry
2/6
Końcowa nota:  4.66/6

Recenzja również pojawiła się w serwisie Board Times. „Plusy i minusy” i ocena gry znajduje się TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz