Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

niedziela, 5 stycznia 2020

Podwójne TOP 5 gier, na których zawiedliśmy się w 2019 roku

Nasi wieloletni fani wiedzą, że mamy na naszym blogu coroczną tradycję. Zawsze w okolicach końca roku publikujemy trzy podwójne topki utworzone z gier, które udało nam się zagrać po raz pierwszy w minionych 365 dniach. Nie ukrywamy, że ten rok nie był dla nas jakoś wyjątkowy. Prawda jest taka, że nie poznaliśmy wiele gier, po których zagraniu szczęka nam opadła z wrażenia. Jednak kilka z nich zasługuje na mniej lub bardziej pozytywne wyróżnienie. Oto TOP 5 gier, na których zawiedliśmy się w 2019 roku.





😠TOP 5 SYLWII😠

Miejsce 5. Zakazana pustynia
Autor: Matt Leacock
Wydawca: Rebel
Liczba graczy: 2-5

Średnia ocena na BGG – 7.1 i 23000 głosów. W naszym domu okazała się niewypałem. Lubimy gry kooperacyjne, bo wtedy możemy wspólnie pokombinować, jak rozgryźć problem, przed którym stawia nas gra. W Zakazanej Pustyni wszystkie elementy kooperacji były, to nie jest problemem tej pozycji. Ponadto pomimo prostych zasad, nie zawsze udawało nam się w nią wygrać, więc. To też spory plus. To, co mi się w niej nie podobało i jest powodem, dla której dzisiaj znajduje się na liście moich zawodów, jest fakt, że cała jej koncepcja oparta jest na silniczku Pandemic. Dla mnie to jak w szkole, takie ściąganie bez granic, ale dla pewnego zysku. Nie lubię takich zagrywek. Więc po raz kolejny okazało się, że i w biznesie gier planszowych wszystkie chwyty dozwolone, nawet wśród tak osławionych nazwisk.


Miejsce 4. The Suits
Autor: Krzysztof Matusik, Stefan Mieszczak
Wydawca: Hornet Games
Liczba graczy: 2

Tomasz przywiózł The Suits z Essen. Nie sugerując się opisem fabularnym, zaciekawiło mnie to, że to krótka gra karciana, od polskiego wydawcy i z dość prostą, ale ciekawą kreską. Ponadto otrzymaliśmy aż 3 egzemplarze tej gry (sezon 1,2 i 3) różniące się specjalnymi zdolnościami postaci. Wszystko więc ładnie wyglądało, a ponadto uznałam, że skoro zostały wydane kolejne "wersje" tej gry, to pierwsza była hitem, a my po prostu o niej nie słyszeliśmy. Okazało się zupełnie inaczej. Jest to pierwsza gra, którą oceniliśmy na BGG na 1. Niby dla dwóch graczy, ale tak naprawdę można w nią grać samemu. W sumie grać to za dużo powiedziane, bo ona gra się sama. Nawet to co zagramy jest losowe, bo zagrywamy 3 karty, z którym w ciemno rywal wybiera co zagrywamy – śmiech na sali. Żadnego wpływu na to co robimy, zero interakcji, zero niczego. Pomyśleliśmy, że to może ten pierwszy sezon im nie wyszedł, ale kolejne dwa są identyczne, a do tego okazało się, że wydane w tym samym czasie. Więc w sumie po co wydawać 3 takie same gry bez przetestowania tej pierwszej i zaczerpnięcia opinii? Nie wiem. Gra nie warta uwagi.


Autor: Corey Konieczka
Wydawca: Rebel
Liczba graczy: 1-4

Star Wars: Zewnętrzne rubieże to dla mnie nie do końca pełna gra. Mam tutaj na myśli, że to, co mamy w pudle starcza na dwie czy trzy partie, a potem znamy karty na pamięć i tylko odgrywamy nasze role. To według mnie za mało, aby zapłacić za nią tyle pieniędzy, a to tylko po to, żeby zagrać w grę osadzoną w świecie Star Wars. Z całą pewnością jest to gra klimatyczna i układa to się w całość, ale nadal nie jest to warte swojej ceny, bo pudło jest niepełne jak dla mnie. W sumie to jedyne, co sprawia, że negatywnie odbieram tę grę i to mnie w niej zawiodło, bo tak duża i osławiona firma jak Fantasy Flight Games robi takie niesmaczki.


Autor: Richard Garfield
Wydawca: Rebel
Liczba graczy: 2

Kolejna gra karciana na liście moich zawodów, stworzona przez twórcę Magica. Dla mnie to karcianka, bez zwrotów akcji, nowych mechanizmów, w całości odtwórcza i tylko osadzona w nowym klimacie. Dodatkowo, nadal pojawiają się luki w zasadach, które nie wyjaśniają wszystkich sytuacji. Nic mnie w niej nie zaskoczyło, nie było fajerwerków i wiwatów, że w końcu coś nowego przedarło się do świata gier karcianych.


Miejsce 1. Oh my goods!
Autor: Alexander Pfister
Wydawca: Lookout Spiele
Liczba graczy: 2-4

Bardzo lubię gry Alexandra Pfistera, a wśród nich mogę wymienić Mombasa, Great Western Trail czy Isle of Skye. Dlatego też, podczas jednego szperania w wyprzedażach, nie zawahaliśmy się zakupić Oh my goods! za grosze. Oj jak ciężko było w to grać. Nic nie trzymało się całości, rozgrywka dłużyła się i po prostu chcieliśmy, żeby się skończyła. Nie mieliśmy okazji przetwarzać surowców w coraz lepsze, bo karty to umożliwiające po prostu nie pojawiały się w odpowiednich momentach. Nawet w żaden sposób nie mogliśmy ze sobą rywalizować, czy sobie przeszkadzać. To był naprawdę dla nas nietrafiony zakup.


😡TOP 5 TOMASZA😡

Miejsce 5. Keyforge
Autor: Richard Garfield
Wydawca: Rebel
Liczba graczy: 2

Nie ukrywam tego, że planszówki nie są teraz aż tak bardzo w centrum mojego zainteresowania jak kiedyś. Jednak w tym roku doszły mnie słuchy, pomimo nieśledzenia branżowych mediów, o najnowszej grze twórcy Magic: The Gathering. Jeżeli gra ma wokół siebie hype, to jest wysoce prawdopodobne, że się na niej zawiodę. Tak się stało z Keyforge, gdyż moim zdaniem, mechanicznie gra ta nie wprowadziła niczego rewolucyjnego. Ot, kolejna gra o bijących się magach lub kimś podobnym, skupiająca się na tworzeniu combosów z kart. Sama nowatorskość w braku konieczności budowania talii jakoś mnie do tego tytułu nie przekonała.


Miejsce 4. Blood Red Skies
Autor: Andy Chambers
Wydawca: Warlord Games
Liczba graczy: 2

Jako osoba grająca w bitewniaki, z pewnym wyczekiwaniem czekałem na rozgrywki w Blood Red Skies. Niestety nie spełniła ona moich oczekiwań, jak chociażby Test of Honour, który dość ładnie oscylował pomiędzy planszówką i bitewniakiem. Chyba najbardziej się zawiodłem na konstrukcji reguł. Były one bardzo nieprecyzyjne, a format ich rozłożenia w trzech instrukcjach nie pomagał w płynności rozgrywki. Co więcej, niektóre z nich wydawały mi się nie za bardzo intuicyjne. Nie wspominam rozgrywek w BRS jakoś wyjątkowo pozytywnie.

Autor: Corey Konieczka
Wydawca: Rebel
Liczba graczy: 1-4

Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że gdybym był miłośnikiem Gwiezdnych Wojen, to gra ta nie znalazłaby się na tej liście, gdyż pałałbym pewnym zamiłowaniem do uniwersum, tak jak do Star Treka lub Firefly. To z całą pewnością nie pozwoliłoby mi stwierdzić, że Star Wars: Zewnętrzne Rubieże to po prostu nudna i nieekscytująca gra. Co więcej uważam ją za na wpół gotowy produkt. Jest w niej za mało elementów i ewidentnie widać, że jest ona przygotowana pod ewentualne dodatki. Dziwię się, że w momencie pisania tego tekstu nie znalazłem żadnych informacji o takowych. W tej formie, w jakiej obecnie jest ta gra, nie ma ona racji bytu.

Miejsce 2. Oh My Goods!
Autor: Alexander Pfister
Wydawca: Lookout Spiele
Liczba graczy: 2-4

Jak już wcześniej udowodnił Richard Garfield, sławne nazwisko nie wystarczy, żeby gra okazała się dobrym tytułem. W Oh My Goods! Alexandra Pfistera od samego początku coś nie działało. Dopiero po pierwszej rozgrywce doczytaliśmy, że jest uaktualniona instrukcja, która usprawnia gry. Jednak nawet dodanie kilku reguł nie sprawiło, że gra stała się szybsza lub bardziej emocjonująca. W trakcie rozgrywki nie czuć w Oh My Goods! progresu, który powinien towarzyszyć grach z budową silniczka, a do tego aspiruje ta pozycja.

Autor: Matt Hyra, Ben Stoll
Wydawca: Egmont
Liczba graczy: 2-5

Nigdy nie sądziłem, że można coś źle zrobić w grze, gdzie główna mechanika to deck-building. W przypadku Pojedynek Superbohaterów DC, to się niestety stało. Gra strasznie powolnie się rozkręca i jest całkiem nudna. Nawet nie odczuwa się budowania jakiegoś silniczka, który napędza naszą talię. Co więcej fabularnie to co robimy nie ma sensu. Można argumentować, że grając Aquamanem używamy karty Batmobilu tym, że jest to wsparcie ze strony Batmana. Jednak ciężko już wyjaśnić fakt trafiania do talii kart łotrów i używania ich przeciw innym graczom lub zdobywania kolejnych kart. To chyba najbardziej mnie zdemotywowało grając w tę grę.

3 komentarze:

  1. Przecież Pandemic i Zakazaną pustynię wymyślił ten sam pan https://boardgamegeek.com/boardgamedesigner/378/matt-leacock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Przecież to jest zasugerowane, że zrzyna się nawet ze swoich pomysłów :-)

      Usuń
  2. a to przepraszam, odczytałem to jakby znane nazwisko ściągało od innych:) Ja nigdy nie grałem w Pandemica za to przy Zakazanej pustyni spędziliśmy myślę, że ponad 20-30 h, ponieważ świetnie się sprawdzała do grania z osobami nie znającymi planszówek. Czasem opakowanie dobrej mechaniki w nową oprawę i klimat może zachęcić do gry graczy, których temat epidemii, zarazy, strzykawek, lekarzy nie kusi:) Bardzo też polecam Zakazaną Pustynię jako gateway do Zombicide(z autopsji). Nie wiesz jak zachęcić dziewczynę do grania w Zombicide a boisz się, że zniechęci się na zawsze? Przeczołgaj ją przez Zakazaną pustynię:). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń