Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

wtorek, 7 lutego 2017

Valeria: Card Kingdoms. Recenzja gry

Tytuł: Valeria: Card Kingdoms
Rok wydania: 2016
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: 45 minut

Nie mogę powiedzieć, że nic nie słyszałem o grze Valeria: Card Kingdoms, zanim znalazła się u mnie w domu. Kilka razy rzuciła mi się w oczy przeglądając BGG lub kanały z recenzjami video. Jednak w mojej głowie powstała myśl, że jest to tytuł z budową talii, podobny do Dominion. Wizja ta powstała prawdopodobnie dlatego, że sposób ułożenia stosów kart na stole był bardzo podobny. Jakże się zdziwiłem po przeczytaniu instrukcji i rozgrywkach, że jest to gra przypominająca… O tym w podsumowaniu...

Wykonanie i elementy gry
Po otwarciu pudełka, pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo funkcjonalna wypraska wraz z gąbkami, które wszystko ładnie blokują i nic nam się nie wysypuje lub przewraca. Muszę też przyznać, że jest to chyba pierwsza gra, w której rzeczywiście korzystaliśmy z pudełka i przechowywaliśmy w nim surowce.

Valeria: Card Kingdoms (dalej V:CK) to, jak sama nazwa wskazuje, gra karciana. Karty te mają bardzo ładne ilustracje. Są one dość specyficzne, gdyż w zasadzie nie można do końca rozgryźć, czy mają one być komiczne, czy mroczne. Jest zachowany balans pomiędzy tymi dwoma sprzecznymi elementami.

W grze występuje kilka rodzajów kart:

Mieszkańcy – tworzą one trzon gry. Występuje ich kilka rodzajów, a każdy ma umiejętność (zazwyczaj produkcja surowców) oraz cyfrę określającą wynik na kostce, potrzebny do ich aktywacji. Każdy z nich ma oczywiście koszt zakupu, który jest podwyższany za każdą kopię tej karty kupioną przez nas wcześniej. W rozgrywce bierze udział 10 stosów mieszkańców.

Potwory – za ich pokonanie otrzymujemy punkty zwycięstwa oraz jakieś surowce lub jednorazowe profity. Dzielą się one na tereny występowania (las, ruiny itp.), a każdy z ich stosów jest układany od najsłabszej do najsilniejszej bestii. W rozgrywce bierze udział 5 różnych stosów potworów.

Domeny – są to krainy, które możemy zakupić w czasie gry. Dają one, poza punktami zwycięstwa, długotrwałe lub jednorazowe efekty. Żeby je zakupić musimy mieć odpowiednią liczbę mieszkańców jakiś konkretnych rodzajów. W grze bierze udział 5 stosów domen z trzema kartami.

Książęta – każdy z uczestników na początku gry dostaje dwie takie karty i wybiera jedną. W największym skrócie: są to nasze tajne misje, za które dostaniemy punkty na koniec gry. Mogą to być bonusy za zabite stwory, konkretny rodzaj mieszkańców lub domeny. Każdy książę daje też możliwość zamiany surowców na punkty na końcu rozgrywki.

Surowce w grze są reprezentowane przez drewniane znaczniki. W V:CK mamy takie surowce jak:

Siła – jest ona potrzebna do pokonywania stworów.
Złoto – potrzebne do rekrutacji mieszkańców lub kupowania domen.
Magia – jest potrzebna do zabicia niektórych stworów. Poza tym działa jako joker (siła lub złoto), ale zawsze trzeba użyć jeden normalny surowiec (nie można użyć samej magii i kupić kartę lub zabić stwora). Chcę zauważyć, że w naszych rozgrywkach stosowaliśmy nazwę “mana”, na ten surowiec

Poza tym w pudełku znajdziemy dwie sporej wielkości kostki, tekturowe znaczniki mnożników, karty startowe oraz podziałki do wypraski, żeby posegregować karty. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem wykonania gry.

Rozgrywka w skrócie
W V:CK może grać od 1 do 5 graczy. Prawdę powiedziawszy z trybu solo nie korzystałem (mam w domu ciekawsze gry, w które mogę pograć sam), a wariant pięcioosobowy jest dodany tak jakby troszkę na siłę (jeden gracz zawsze jest wyłączony z rozgrywki przez jedną turę). W związku z tym zarysuję Wam standardową rozgrywkę dla 2 do 4 graczy.

Każdy z uczestników startuje z jedną z dwóch losowych kart książąt, startowym wieśniakiem i rycerzem oraz dwoma sztukami złota i jedną magią. Losowo ustala się osobę rozpoczynającą rozgrywkę. Jest ona aktywnym graczem. Po wykonaniu swojej tury osoba po jej lewej stanie się następnym aktywnym graczem i będzie wykonywać swoją kolejkę.

Tura składa się z następujących faz:
Faza rzutu
Aktywny gracz bierze dwie kostki i nimi rzuca. Następnie rozpatruje się rezultat. Bierzemy pod uwagę sumę kości, jak i pojedyncze wyniki. Jeżeli rzuci się 2 i 6, to bierzemy pod uwagę 2,6 oraz 8. Ma to znaczenie w następnej fazie

Faza zbiorów
Wszystkie karty mieszkańców, którzy mają daną cyfrę (to co przed chwilą wyrzucić aktywny gracz) są aktywowane. Każda z nich podzielona jest na dwie części: po lewej widzimy surowce i/lub zdolności, które zyskujemy, gdy jesteśmy aktywnym graczem. Po prawej mamy wyszczególnione podobne benefity, jeśli nie jesteśmy aktywnym graczem. W związku z tym zdobywamy surowce nawet w momencie, kiedy nie jest nasza tura. Jeżeli mamy kilka kart tego samego rodzaju i ma być ona aktywowana, to oczywiście uruchamiamy ją kilkakrotnie. W przypadku, gdy nie aktywujemy żadnej karty, to możemy wziąć z banku dowolny surowiec.

Faza akcji
Gracz aktywny ma możliwość wykonania dwóch akcji. Do wyboru ma:

a) Zabicie potwora
Płacimy surowce odpowiadające wymogom potwora (siła i ewentualnie magia) na wierzchu jednego ze stosów. Następnie bierzemy jego kartę i dostajemy wszelkie nagrody za jego pokonanie.
b) Zwerbowanie mieszkańca
Płacimy koszt mieszkańca w złocie (ewentualnie dopłacamy magią) i bierzemy przed siebie. Cena zakupu jest powiększona o 1 za każdą kopię kupowanej karty, którą mamy przed sobą.
c) Wzięcie surowca
Bierzemy sztukę złota, siłę lub magię.
d) Zbudowanie domeny

Jeżeli spełniamy warunki (mamy odpowiednich mieszkańców), to możemy kupić karty domeny za złoto (i ewentualną magię).

Faza końca
Sprawdzamy, czy zostały spełnione warunki końca gry. Jeśli nie, to aktywny gracz przekazuje kości uczestnikowi siedzącemu po jego lewej stronie. On jest graczem aktywnym w następnej turze i wykonuje wszystkie powyższe fazy.

Koniec gry następuje kiedy jeden z poniższych warunków jest spełniony:

- zostaną wyczerpane wszystkie stosy potworów;
- zostaną wyczerpane wszystkie stosy kart domen;
- zostaną wyczerpane dowolne stosy kart w liczbie równej podwójnej liczbie graczy (np. w grze dwuosobowej – 4 stosy).
Gracze podliczają swoje wszystkie punkty (z kart domen, zabitych stworów oraz wszelkie inne zdobyte w trakcie gry), a następnie ujawniają swoją kartę księcia. Jak już wcześniej wspomniałem jest to nasza tajna misja, która pozwala zdobyć dodatkowe punkty. Osoba z ich największą liczbą wygrywa.

Warianty
Poza wspomnianym wariantem solo oraz pięcioosobowym, do dyspozycji mamy opcję z różnorodnymi mieszkańcami. Działa to w ten sposób, iż stosy mieszkańców tworzone są z pięciu losowych kart o tej samej cyfrze, które ją aktywują po rzucie kostką. Wprowadzają one troszeczkę niewiadomej do gry, gdyż widzimy wierzchnią kartę z każdego stosu. Nie wywraca to jednak rozgrywki w diametralny sposób.

Budujemy silniczek – wszyscy to lubią
We wstępie nie zarysowałem fabuły gry. Jest to spowodowane tym, że jest ona praktycznie niewyczuwalna. Od samego początku ona zanika i skupiamy się na mechanizmach. W kogo wcielamy w tej grze i co robimy? Każdy z nas jest księciem, który chce przejąć tron w tytułowej krainie. Nasz ukochany król nie ma już sił na obronę królestwa przed złymi siłami i szuka swojego następny. Dobrze, że fabuła nie jest wyczuwalna, gdyż prawdę powiedziawszy, nie jest jakoś wyjątkowo oryginalna.

To, co urzeknie wielu ludzi, którzy zasiądą do tej gry, to przede wszystkim budowanie silniczka. Kupujemy karty, żeby produkowały nam surowce, żeby kupować więcej kart. Jest to przyjemne, satysfakcjonujące i wciągające. Oczywiście sporo zależy od wyników rzucanych na kościach przez wszystkich uczestników. Dlatego najlepiej jak najszybciej zaopatrzyć się w różnorodne karty.

Kiedy już co turę produkujemy co nieco surowców, to możemy rozpocząć fazę wyścigu: zabijanie stworów i zdobywanie domen. Oczywiście bacznie musimy obserwować przeciwników i nie „wystawiać” im na zabicie potworów za wiele punktów, jeśli widzimy, że mają możliwość zdobycia ich kart. Wszystko to dzieje się dość szybko i jest bardzo niezobowiązujące, gdyż nie przepalimy sobie szarych komórek grając w Valeria: Card Kingdoms.

Z innej perspektywy
Z perspektywy bardziej zaawansowanego gracza dostrzegam kilka minusów. Oczywiście nie mam tu na myśli niezobowiązującej rozgrywki, gdyż jest ona bardzo przyjemna. Chodzi o to, że każda gra w Valeria: Card Kingdoms będzie bardzo podobna. Niewiele się zmienia z partii na partię. Karty książąt zazwyczaj powodują tylko to, że skupimy się na kupowaniu innych mieszkańców i domen. Zmiana typu stworów też niewiele daje. Różnorodni mieszkańcy są dobrym pomysłem, ale prawdę powiedziawszy nie jest, aż tak łatwo zrobić, a co dopiero uruchomić, jakieś ciekawe combo z nich. W związku z tym mam pewne obawy co do regrywalności tej pozycji i dla mnie będzie to, może nie filler, ale pozycja: raz na jakiś czas lub z odpowiednią „luźną” grupą.

W Valeria: Card Kingdom jest też mało interakcji między graczami. Sprowadza się ona tylko wyścigu o karty. Mamy kilka umiejętności domen lub mieszkańca (złodziej), które pozwalają kraść surowce od innych. Najistotniejsze jest jednak kontrolowanie momentu końca gry i jeśli wydaje nam się, że mamy odpowiednią przewagę nad innymi, to będziemy zmierzać do wyczerpania odpowiednich stosów.


W pobliżu Metropolia, a w oddali… Catan
Słyszeliście o grze Machi Koro? Nie? Być może widzieliście na półkach sklepowych jej polską wersję, o tytule Metropolia. To jest właśnie pozycja, do której można porównać Valeria: Card Kingdoms. Trzon obu tych tytułów jest ten sam – rzucamy kośćmi i uruchamiamy karty, według otrzymanego wyniku. Pociągniemy porównania troszeczkę dalej i stanie nam przed oczami gra Catan (Osadnicy z Catanu).

V:CK od Metropolii najbardziej odróżnia kilka rodzajów surowców do zdobycia, tajne misje (karty książąt) oraz to, że kości aktywują wszystkie liczby (sumę oraz pojedyncze wyniki). Pozostałe różnice są mniejsze. Póki co nie zauważyłem w V:CK czegoś, co istnieje w Metropolii lub Catanie – syndromu lidera. Co prawda może się zdarzyć, zwłaszcza w początkowych turach, że ten komu kości bardzie sprzyjają, wyjdzie na prowadzenie. Jednak wszystkie nasze rozgrywki kończyły się różnicą kilku punktów.

Niezobowiązująca i satysfakcjonująca
Według mnie Valeria: Card Kingdoms to gra warta uwagi, zwłaszcza dla osób szukających niezobowiązujących tytułów. Nie zmienia to faktu, że mi również bardzo przyjemnie się w nią grało. Wyżej wspominałem o satysfakcji czerpanej z działających silniczków. Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu, niż wspomniana Metropolia. Wpływ na to też może mieć przepiękna oprawa graficzna i wykonanie tej gry. Z czystym sumieniem polecam każdemu chociaż raz w nią zagrać.

Ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
Klimat
4/6
II.
Losowość
5/6
III.
Błędy w grze
6/6
IV.
Złożoność
6/6
V.
Interakcja
5/6
VI.
Wykonanie
6/6
VII.
Cena
3/6
VIII.
Czas rozgrywki w dwie osoby
5/6
IX
Skalowanie na dwóch graczy
5/6



Recenzja ta pierwotnie ukazała się w serwisie Board Times.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz