Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

niedziela, 24 października 2021

Spiel 21 - targi gier planszowych w dobie pandemii

Mam szczerą nadzieję, że większość z Was w mniejszym lub większym stopniu śledziła naszą „relację” z Essen na naszym fanpage’u na Facebooku. Teraz skoro emocje trochę opadły i wróciliśmy bezpiecznie do domu, to chcę się z Wami podzielić krótkimi spostrzeżeniami na temat SPIEL 21.
 
W moim przypadku była to trzecia wizyta na targach. Sylwia była ze mną drugi raz i był to jej pierwszy raz, jako część zespołu Dragon Dawn Productions. W związku z tym oboje jechaliśmy w podwójnej roli – jako recenzenci i jako część wydawnictwa. Oczywiście momentami ciężko było połączyć te dwie role, ale jakoś nam to się udało. Wilk był syty i owca cała.

Środa 
Mieliśmy zarezerwowany hotel w pobliskim mieście - Oberhausen. Około 20 minut drogi samochodem od Messe-Essen. Oczywiście na wstępie nastąpiły pewne problemy. Po pierwsze nikt nie mówił tam po angielsku, ale również nie było naszej rezerwacji. Jednak (o dziwo!) jedna z osób mówiła po polsku co było totalnym zaskoczeniem. Rezerwacja okazała się być zrobiona na jednego z naszych członków zespołu. Co do samego hotelu, to raczej szkoda się wypowiadać, bo czuliśmy się, jakbyśmy cofnęli się w czasie do początku lat dziewięćdziesiątych... i to jeszcze w Polsce. Niemniej noclegi były fundowane przez Dragon Dawn Productions, to nie ma co wybrzydzać. Najważniejsze, że mieliśmy ciepły pokój, z ciepłą wodą i śniadaniem. 
W Messe-Essen (hali wystawienniczej) byliśmy już w środę. Udało się nam wejść do środka bez żadnej większej kontroli. Tu powstawał spory paradoks. W pozostałe dni przed wejściem wszyscy mieli sprawdzane certyfikaty szczepienia, a następnie bilety. Jednak w środę, osoby z przepustkami do budowania stanowisk wystawienniczych, nie były w ten sposób sprawdzane. W związku z tym powstawał pewien dysonans. Jak widać, nie tylko u nas, ale i za granicą system antycovidowy działa bez większej logiki. 
Poza pomaganiem z rozstawianiem stanowiska, to udało się nam odwiedzić „novelty room”, gdzie zrobiliśmy sporo fotek nowości prezentowanych na targach. 




Oprócz tego odwiedziliśmy bardzo przedpremierowo stanowisko Igames oraz XVGames, gdyż byliśmy bardzo zainteresowani ich grami. 


Około 20 opuściliśmy halę i wraz z ekipą Dragon Dawn Productions, udaliśmy się do koreańskiej restauracji – Jays Essen. Naprawdę szczerze polecam to miejsce. Ceny bardzo przystępne, porcje ogromne (a ja mało nie jem 😉 ), a obsługa przemiła i co najważniejsze – pyszne jedzenie. Po prostu rewelacja.


Czwartek 
Kolejnego dnia, po wspomnianej kontroli certyfikatów i biletów, a następnie dostaniu się do hali przez wejście dla wystawców, musieliśmy zacząć od złożenia naszych specjalnych stołów do prezentacji gier. Niestety zostały one dostarczone poprzedniego dnia zbyt późno, by zrobić to porządnie. Nie jestem w 100% pewien czy mieliśmy wszystko gotowe w momencie otworzenia drzwi dla zwiedzających. Niemniej wszystko w końcu udało się i mogliśmy swobodnie prezentować gry. W międzyczasie „wymykaliśmy się”, razem albo w pojedynkę, na spotkania z wydawcami, których grami byliśmy zainteresowani. Można powiedzieć, że taki był schemat naszego funkcjonowania każdego dnia. 
W czwartek odwiedziłem Keen Bean Studios, gdyż bardzo zależało mi na ich grze o kręceniu filmów – Roll Camera. Jeżeli jesteście maniakami filmów i gier planszowych, to musicie zainteresować się tą pozycją. 

W chwili obecnej trwa Kickstarter, który ma ufundować reprint gry oraz dodatek. Możecie go sprawdzić tutaj – click
Bardzo szybko zatrzymaliśmy się przy stanowisku Moaideas Game Design. Zawsze jesteśmy zainteresowani grami tego wydawnictwa. Zdobyliśmy Mini Express i wybiegając trochę w przyszłość, w niedzielę zostało mi pokrótce zaprezentowane Jiangnan: Life of Gentry, które wkrótce będzie na Kickstarterze. 


Jednym z prężnie rozwijających się wydawnictw jest czeskie Delicious Games, na którego czele stoi autor Vladimir Suchy. My poznaliśmy jego dzieła w postaci Klubu Utracjuszy i Pulsara 2349. Szybkie wizyta przy ich stanowisku zaowocowała w zaopatrzeniu się w Underwater Cities i Praga Caput Regni. Jeśli chodzi o nowość – Messina 1347, to przyjdzie jeszcze na to czas. 
Tego dnia mieliśmy nawet okazję szybko zaznajomić się z mechanizmami Murano od Matagot. Sądzę, że to kwestia czasu, zanim gra trafi na polski rynek. 
Dzień został zakończony wizytą naszej ekipy w nepalskiej/indyjskiej restauracji Namaste. Jedzenie było całkiem dobre. Nie mogę powiedzieć czegoś złego o tym miejscu. Może poza faktem, że piec tandoori nie funkcjonował, więc nie mogliśmy zamówić sobie naanów. 


Piątek 
Jeszcze przed oficjalnym otwarciem hal uderzyliśmy na stanowisko PSC Games oraz ich „rodzinnego” studia Bright Eyed Games. Byliśmy bardzo zainteresowani dodatkiem do Rome&Roll oraz grą Caesar!, która nawiązuje mechaniką do Blitzkrieg!. Na miejscu okazało się, że celnicy nie wypuścili gier z kontroli, w związku z tym nie mogą ich sprzedawać na targach. Cóż... Efekty Brexitu. Niemniej zostało nam zaprezentowane demo gry Caesar! 


Rome Total War – The Board Game 


oraz Termite Towers, która to gra jest następczynią Waggle Dance


Szybki przystanek przy stanowisku Seajay Games zaowocował w zaopatrzeniu się w kopię gry Galactic Era. Cóż mamy sentyment do dużych, epickich gier w kosmosie. W końcu dzięki jednej z nich możecie czytać tego bloga. 


Tego dnia odwiedziliśmy stanowisko Demonic Games. Nie ukrywamy, że szukamy gier o mrocznej tematyce. Kontaktowanie się z demonami, aby zyskać ich moce brzmi wyjątkowo złowrogo. Nic dziwnego, że Goetia: Nine Kingdoms of Solomon to był jeden z naszych priorytetów. 


Mój pobyt w Essen nie byłby kompletny, gdyby nie spotkanie z Artemem z Lifestyle Boardgames. Wydawnictwo to ostatnimi czasy uderza raczej w rynek gier rodzinnych oraz dziecięcych. Jednak zawsze miło się spotkać i porozmawiać o tym, co się dzieje w ich wydawnictwie. Całkiem interesująco zapowiada się ich tytuł Time Capsules, w którym będzie zastosowany podwójny mechanizm budowania puli. Zdecydowanie było to coś innego. 
Jeśli chodzi o kolację w piątek, to zgodnie z tradycją Dragon Dawn Production, odwiedziliśmy grecką restaurację Der Grieche. Jedzenie jest tam bardzo dobre, ale obsługa trochę „kuleje” jeśli chodzi o jej jakość. W związku z tym również i to miejsce mogę polecić. 


Sobota 
W sobotę bardzo przyjemnym akcentem była wizyta jednego z naszych czytelników na naszym stanowisku. Nie ukrywam, że miło się robi, kiedy widać efekty naszej pracy i ktoś potrafi ją docenić. Mam nadzieję, że zrobiliśmy na nim pozytywne wrażenie „na żywo”. Z racji tego, że spodziewaliśmy się tłumów, jak to zazwyczaj miało miejsce w soboty, to nie umawialiśmy się na zbyt wiele spotkań.
Niemniej poznałem autora gry King of the Valley – Hansa van Tola, który również jest głównym reprezentantem holenderskiego wydawnictwa The Game Master. Odbyliśmy bardzo miłą pogawędkę i Hans zdradził mi, że kilka polskich wydawnictw jest zainteresowanych jego tytułem. 
Hobby World, to również wydawnictwo, z którym bardzo miło się spotkać. Nawet jeśli tylko porozmawia się o sytuacji na świecie i w branży. Poruszyliśmy kwestię braku polskiej edycji gry Furnace. Rosjanie stwierdzili, że dopiero, kiedy gra zyskała większą popularność na świece, to polskie wydawnictwa się nią zainteresowały. Pamiętajcie, że tytuł ten recenzowaliśmy już w zeszłym roku – click
Tu dzień nie zakończył się pozytywnie, jeśli chodzi o jedzenie. Odwiedziliśmy sieć burgerów Hans in Gluck (tak – tak jak to wydawnictwo od Carcassonne). Bardzo długo czekaliśmy na zamówienie. W dodatku zostało ono pomylone i nie dostaliśmy tego, co trzeba. Muzyka była tak głośna, że wszyscy wokół musieli krzyczeć, żeby cokolwiek zrozumieć. Prośby o jej ściszenie nic nie dały, a nawet wydawało nam się, że jej głośność była zwiększona. Kiedy nie mogliśmy się doprosić o rachunek, bo kelnerki nie reagowały na wezwania (może przez tę muzykę?!), to jeden z nas lekko postukał jedną za ramię. Ta była oburzona, że ktoś ją dotknął. Przy rozliczaniu miała czelność wypomnieć nam, że nie dajemy napiwków. Z tego co wiem, napiwki daje się za dobrą obsługę. Tu ewidentnie jej nie było. Zdecydowanie nie polecam. Nie tylko z powodu kiepskiej obsługi, ale same hamburgery były po prostu w porządku – bez rewelacji. 

Niedziela 
Rano nastąpiło szybkie pakowanie w hotelu i ostatnia trasa pomiędzy Oberhausen i Essen. Tego dnia mieliśmy bardzo wiele umówionych spotkań. Niestety nie wszystkie z nich doszły do skutku. Jak wiecie, mamy słabość do gier z dalekiego wschodu. W związku z tym odwiedziliśmy stanowisko The Wood Games/Play With Us Design. Naszym celem było Neko Harbour The Card Game oraz Wonderland Xiii. Tam, przez przypadek otrzymaliśmy demo gry Boba Mahjong od Sunrise Tornado, której Kickstarter jest planowany na styczeń 2022 roku. 
GDM Games to wydawnictwo, którego recenzowaliśmy bardzo wiele gier. W tym roku poszedłem do nich w podwójnej roli. Zaprezentowałem im Maeshowe i być może będą oni zainteresowani dystrybucją tej gry w Hiszpanii. Poza tym właściciel powiedział, że w czasie pandemii, zanotowali wzrost sprzedaży o 70% oraz zainteresowania grami dwuosobowymi. Oczywiście to nie jest zaskoczenie. Zostały nam zaprezentowane nowości, z czego najdziwniejszą jest Franky, w którym dosłownie będziemy zszywać potwory.


W sąsiadującym stanowisku odwiedziłem DMZ Games. Tam porozmawiałem na temat gry ADELE, która opowiada o sztucznej inteligencji, która stara się zabić graczy na statku kosmicznym. Sam koncept jest bardzo interesujący, jednak gra będzie działała gorzej w dwie osoby. Ponieważ jest tylko jeden gracz kierujący SI i oraz jeden kierujący ludźmi. Koncepcja tego tytułu jest taka, że jeszcze są tajne informacji pomiędzy osobami kontrolującymi ludzi w grze.


Jednym z ostatnich spotkań była moja rozmowa z Rafaelem z Game Brewer. Tu ponownie wszystko zeszło na „plotki” związane z sytuacją, targami itp. Jednak co mnie zaintrygowało, to ich nadchodząca gra Oak, która opowiada o ... podróżujących w czasie druidach. Ma to być worker placement, gdzie nasi pracownicy mają działać inaczej, w zależności od swojego doświadczenia, miejsca w którym się znajdują oraz tego jaką kartę zagramy. Moim zdaniem brzmi to typowo i nietypowo jednocześnie.
Około 16:00 pożegnaliśmy się ze wszystkimi i rozpoczęliśmy naszą podróż do domu, która również nie obyła się bez przygód, ale chyba już za wiele szczegółów nie związanych z grami macie w tym tekście. W związku z tym nie będę Was zanudzał. W każdym razie dotarliśmy na miejsce i możemy się podzielić z Wami tymi wszystkimi spostrzeżeniami. 


Ewidentnie było widać, że targi odwiedziła zarówno mniejsza liczba gości, jak i samych wydawców. Po halach krążył żart, że jeśli nie ma Asmodee, to nie ma połowy targów. W rozmowie z Rafaelem z Game Brewer stwierdziliśmy, że biorąc pod uwagę wszelkie problemy, które są na świecie związane z Covidem, logistyką oraz dostępnością surowców, to ten globalny wydawca, jakim jest Asmodee, podjął racjonalną decyzję. Po prostu zrobił to bezpiecznie, bez ryzyka na negatywne opinie, „że czegoś nie ma albo jest mało kopii”. Mniejsza liczba zwiedzających objawiała się przede wszystkim w fakcie, że nie było kolejek do toalet, można było swobodnie poruszać się po halach, a kolejki do stanowisk z jedzeniem nie były długie. Co więcej, sobota niewiele różniła się od innych dni, jeśli chodzi o tłumy. Z całą pewnością było o wiele mniej rodzin z dziećmi. Mogę nawet powiedzieć, że takie przypadki były sporadyczne. 


Innym spostrzeżeniem było to, że 99% ludzi odwiedzających i chodzących po targach respektowało kwestię noszenia maseczki i zakrywania twarzy. Z „polskiej” perspektywy jest to można powiedzieć nie do pomyślenia. Oczywiście była to pewna niewygoda dla mnie, osoby, która nie musi nosić maseczki w pracy, ale można się było do tego przyzwyczaić. Należy się tu spory szacunek dla wszystkich, którzy nosili maski i chronili, chociaż w minimalny sposób innych dzięki temu. Osobiście nie odczuliśmy jakoś tego, że panuje pandemia. Wszystko przebiegało dość płynnie, przynajmniej jeśli chodzi o wejście na targi, jako dostawca. Niemniej jak już mówiłem, tłumów nie było i nie było ich widać przed wejściem. W związku z tym myślę, że i pod tym względem nie było problemów.


Natomiast jeśli chodzi o samą „pracę” na naszym stanowisku. Ja przede wszystkim skupiłem się na prezentowaniu gry Grey Eminence. Tytuł ten nie został jeszcze przez nas zrecenzowany, gdyż jest od 3 do 6 graczy. Okazyjnie prezentowałem Factory 42 oraz Perdition’s Mouth. Sylwia natomiast skupiła się przede wszystkim na Factory 42, Maeshowe oraz Dwarf. W związku z tym nie mieliśmy zbyt wiele czasu, aby ze sobą rozmawiać i wymieniać się spostrzeżeniami. Nie ma co ukrywać, że jest to ciężka praca i trzeba uważać, żeby nie stracić głosu. Polecam jakieś mentolowe cukierki do ssania – bardzo pomagają. Jednak co najważniejszy dla mnie był fakt, że mogłem ponownie zobaczyć większość ludzi, którzy tworzą Dragon Dawn Productions. Dzięki nim wyjazd był warty całego zachodu i przygód z nim związanych. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć w przyszłym roku. 


Mogę śmiało stwierdzić, że tegoroczne targi były pewnym powiewem normalności w dzisiejszych czasach. Racja trzeba było chodzić w maskach i pokazywać co chwilę certyfikat szczepienia - zarówno w restauracjach, jak i hotelach. Niemniej to były drobne niedogodności, które nie wpłynęły diametralnie na nasz pobyt i całe doświadczenie. Nie chcę tutaj rozwodzić się na temat samej kwestii szczepień, certyfikatów, odpowiedzialności jednostki i ogólnego dobra ludzkości. Musimy w ten czy inny sposób dostosować się do rzeczywistości, w której żyjemy. Zwłaszcza jeśli chcemy kontynuować robić to co kochamy.

Tomek

1 komentarz: