Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

środa, 18 maja 2016

O czasie, wieku, lenistwie, budowaniu talii i RPGach

W ostatnim czasie miałem okazję zagrać w dwie gry karciane. Mam na myśli the DOME oraz Myths at War. Niby nic niezwykłego, ale obie z nich dawały możliwość tworzenia własnej talii przed grą. Jednak pierwszy tytuł miał przewagę nad drugim w tym, że w pudełku były już przygotowane cztery gotowe talie. Muszę przyznać, że dość długo odkładałem rozgrywki w Myths at War, ponieważ nie miałem ochoty na złożenie decku przed grą. Ostatnio zadałem sobie bardzo istotne pytanie związane z tym faktem - „dlaczego?”


Doom Trooper, METW i Call of Cthulhu CCG
Sama idea budowy talii nie jest mi obca. Jeszcze w szkole podstawowej miałem styczność z grą Doom Trooper. Wiele godzin spędziliśmy z braćmi na kłótniach i rozgrywkach w tę grę. Oczywiście wiązały się one z budową talii przed partią. Co ciekawe zawsze umawialiśmy się na talie złożone z około 150-200 kart! Kto tam wtedy myślał o jakimś efektywnym budowaniu decku. Minimalnie miało być w nim 60, ale czemu ograniczać się tylko do tylu? Ja chce mieć w talii wszystko!
W międzyczasie zaliczyliśmy z bratem jeszcze nieudany epizod z polską wersją Shadowrun TCG. Przymierzaliśmy się też do karcianego Star Treka, ale tu nawet nie kupiliśmy żadnych kart. W tamtym czasie byłem pod wielkim wrażeniem książek J.R.R. Tolkiena. Pamiętam, że kiedyś poszedłem sobie do lokalnego sklepu z grami i kupiłem talię startową do Middle Earth: The Wizard. Sporo czasu przeleżała ona w jakimś zapomnianym zakamarku szafy, ale na początku czasów licealnych rozkminiliśmy w końcu z bratem instrukcję i rozpoczęliśmy naszą przygodę z tym systemem. Muszę przyznać, że nadal miło wspominam mechanizmy z gry i jeśli miałbym kiedyś zbudować jakieś talie, to byłyby one właśnie do METWa.
Brat potem wyjechał na studia, a ja zająłem się Warhammerem. Mały powrót do gier karcianych zaliczyłem na studiach z moją obecną żoną, gdzie postanowiliśmy pograć sobie w coś w klimatach Lovecrafta i padło na Call of Cthulhu CCG. Epizod też nie trwał długo, mianowicie do momentu, w którym Fantasy Flight Games przejęło do niej prawa i stworzyło z nich LCG. Kupiliśmy zestaw startowy i na tym ten temat się urwał.

Warhammer, rozpiski i Army Builder
Przygoda z figurkowymi Warhammerami trwała dobre 15 lat z małymi przerwami. Wspominam o tym, ponieważ granie w te systemy również wymagało stworzenia swojej armii. Czynność tę można porównać właśnie do tworzenia swojego decku. Niezliczone godziny spędziłem nad army bookami i codexami (czasem nawet na lekcjach i przerwach w szkole). Rozpisywałem na kartce armie, obliczałem punkty i starałem się znaleźć satysfakcjonujące mnie combosy. Muszę przyznać, że przeważnie grałem w „młotki” tym, co mi się podobało, a nie tym co było mocne. Po „papierowych” rozpiskach przyszedł czas na Army Buildera – program do budowania armii. Kolejne minuty mijały na wymyślaniu jakiś ciekawych armii i niekoniecznie z tych figurek, które stały na półce ;-) Jednak stopniowo chęć śledzenia na bieżąco nowych spisów armii wypuszczanych przez Games Workshop zanikła. Skupiałem się wyłącznie na posiadanych figurkach. W końcu zupełnie odstawiłem tę część hobby, po części ze względu na zmiany wprowadzane przez GW, a po części przez inne zajęcia. Czy teraz chciałoby mi się to robić? Nie wiem... Gdybym miał czas, to zapewne tak!

Leniwe wypalenie
W tym momencie dochodzimy do sedna, czyli do czasu, czy też jego braku. Dzisiaj nie chcę już jego poświęcać na tworzenie talii, czy też armii. Po otwarciu pudełka z grą oczekuję dostać w miarę gotowy produkt. Przez „w miarę” rozumiem fakt, że wydawca da kilka przykładów wyrównanych talii, które można zbudować dzięki kartom w pudełku. Być może już też nie czerpię z tej czynności tyle przyjemności, co w przeszłości? Istnieje możliwość, że „wypaliłem się” za młodu na Warhammerze i METWie. Prawdopodobne jest też to, że z wiekiem staję się coraz bardziej leniwy.

Czas, RPG i dungeon crawl
Z tym wszystkim. co opisałem powyżej, jest poniekąd związany jeszcze jeden temat. W czasach licealnych spędziłem wiele czasu na graniu w RPGi. Mottem było „weekend bez sesyjki, weekendem straconym”. Na studiach nasza grupa się rozeszła, ale sporadycznie udawało mi się rozegrać kilka przygód z nowymi znajomymi oraz moją obecną żoną.
Teraz oboje mamy życie zawodowe, więc nawet nie marzę o tym, żeby kiedyś zagrać w RPGa. Jak na to znaleźć czas? Kto będzie Mistrzem Gry? Jeszcze muszę przygodę wymyślić? Tu z pomocą przychodzi gra dungeon crawl. Co ciekawe, w naszej kolekcji gier planszowych bardzo długo nie było tego typu gry. Wychodziliśmy z założenia, że po co nam ona. Lepiej zagrać w RPGa, będzie fajniej. Jednak kombinacja czas-lenistwo wzięła górę i w naszej kolekcji zagościło Shadows of Brimstone. Głównym czynnikiem, wpływającym na jej wybór był fakt, że nie potrzebuje ona osoby udającej mistrza gry. To ma w naszym mniemaniu dwa plusy. Po pierwsze nie musimy grać przeciwko sobie, lecz wyłącznie kooperacyjnie. Po drugie nie wymaga to od żadnego z nas jakiegoś misternego planowania pułapek i innych podobnych rzeczy. W związku z tym w chwili obecnej Shadows of Brimstone imituje dla mnie sesję RPG, a przez to spełnia moją podświadomą, zapewne częściowo nostalgiczną chęć grania w klasyczne gry tego typu. Chociaż muszę przyznać, że zawsze preferowałem fabułę w przygodzie, niż prawie bezmyślne zabijanie stworów...

Tzeentch byłby zadowolony
Wszystko z czasem się zmienia. Zwłaszcza nasza perspektywa na otaczający nas świat. Tylko krowa nie zmienia zdania! Ludzie mają z wiekiem inne priorytety, czy to z powodu lenistwa, czy z innych, bardziej poważnych życiowych wyborów. Ja cieszę się, że nadal, po tych wszystkich latach, jestem związany z grami, w szerokim tego słowa znaczeniu. Zaczynałem od komputerowych, poprzez karciane, bitewne i RPG, a w chwili obecnej gram wyłącznie w planszowe. Jestem zadowolony, że nadal tak spędzam swój wolny czas.
Tekstem tym chciałem oczywiście dla własnej satysfakcji trochę pomarudzić ;-), ale również dać Wam wgląd na to, jakie zmiany zachodzą w ludzkim umyśle wraz z wiekiem. Nie zrozumcie mnie źle! Nadal uważam się za młodą osobę, przynajmniej ja siebie tak widzę i tak się czuję. Przecież wiek, to tylko stan umysłu! Czy coś w tym stylu...
Oczywiście jest to temat rzeka i chciałbym wywołać jakąś dyskusję z nim związaną. Czy wy poświęcaliście więcej czasu na gry teraz, czy za młodu? Z jakiś powodów musieliście zrezygnować z któreś części swojego hobby? Czy również jesteście „leniwi” i nie lubicie budować talii, a jeśli wręcz przeciwnie, to ile czasu na to poświęcacie i jaką satysfakcje z tego macie? Bardzo chciałbym poznać Wasze przemyślenia na ten temat i serdecznie zapraszam do dyskusji.

Tomasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz